NA ANTENIE: OD NOWA (2023)/KWIAT JABLONI
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Rosja, opozycja i przyszłość władzy na Kremlu

Publikacja: 28.03.2017 g.17:53  Aktualizacja: 29.03.2017 g.11:07
Wielkopolska
Przyczyną ostrej reakcji ze strony władz na Kremlu, na protesty z 26 marca, jest sukces jaki odniosła opozycja.
wladymir putin - Vladimir Putin/Twitter.com
/ Fot. Vladimir Putin/Twitter.com

Nie tyle liczba protestujących – w Moskwie było to tylko 1000 osób, ale zakres protestów, okazał się być dla władz niebezpieczny. Umiejętność zorganizowania wystąpień przeciw obecnej ekipie w 80 miastach dowodzi organizacyjnej sprawności oraz istnienia nie do końca kontrolowanych przez władzę kanałów komunikacji.

Od kilku dni władze prowadzą aresztowania. Jak donosi Radio Wolna Europa lider opozycji, Aleksej Nawalny, został już 27 marca skazany na 15 dni więzienia, pod zarzutem oporu przeciw policji. Oczywiście zasadnicze zarzuty będą dotyczyć protestów, które w świetle prawa rosyjskiego, znacznie zaostrzonego po 2012 r., faktycznie były nielegalne. Protestujący nie uzyskali odpowiednich zezwoleń. Rosyjski minister spraw zagranicznych już zdążył oskarżyć kraje zachodnie o nielegalne wspieranie opozycjonistów.

Rosja wierzy we własną propagandę. W oczach Kremla wszystkie tzw. kolorowe rewolucje są zawsze dziełem obcych wywiadów, które okłamują i oszukują społeczeństwa. Ofiarą ich padły Ukraina, swego czasu Kirgizja, Gruzja. Doświadczenia własne, nakładające się na doświadczenia ZSRR, mówią władzom, że nade wszystko nie można dopuścić do powstania sprawnej i kadrowej organizacji, która w odpowiednim momencie wykorzysta niepokoje społeczne do zmiany systemu. Założona i kierowana przez Nawalnego Fundacja Antykorukcyjna może być świetnym podłożem dla takiego „upolityczniania mas”. Tym bardziej że w Rosji (podobnie jak w innych krajach postsowieckich) temat korupcji jest nośny. Dla Kremla to zawsze spisek tworzy dzieje, nic dziwnego, przecież współczesna Rosja to też efekt spisku. Zdaniem Kremla niezadowolenie społeczne nie jest problemem, są nim dysydenci.

Nerwowość Rosji powiązana jest także ze zbliżającym się, możliwym przełomem w polityce wewnętrznej. Putin został prezydentem Rosji, ponownie, w 2012 r., jest to już jego trzecia kadencja, wydłużona do 6 lat, zgodnie ze zmianami zaprowadzonymi przed ostatnimi wyborami. Konstytucja zabrania jednej osobie więcej niż dwóch kadencji, ale pod rząd. Putin więc może ubiegać się o reelekcję w 2018 r. Jak na razie nie ogłosił swojego startu w przyszłorocznych wyborach. A jego pozytywne zapowiedzi na ten temat są sprzed kilku lat.

Pytanie zasadnicze: jaką w związku z wyborami przyjmie on, i cała elita rosyjskiego państwa, strategię? Putin nie czyni Rosji, jednak pozostaje jej ważnym politycznym składnikiem. Jedno dziś wydaje się pewne, Putin, niezależnie jaką będzie po marcu 2018 r. pełnić funkcję, pozostanie jawnym bądź ukrytym decydentem. Ponowny start w wyborach, i w związku z tym ponowne zwycięstwo, może jednak zbyt mocno Putina, i tym samym cały system, osłabić. Nie chodzi o zwycięstwo, lecz o jego skalę.

Putin nie powtórzy zwycięstwa z poprzednich wyborów. Tylko przekonanie narodu i zagranicznej opinii, że polityka państwa ma bezgraniczne poparcie daje możliwość Kremlowi jej realizacji. Sytuacja jaka ma miejsce w zachodnich demokracjach, gdzie możliwe jest codzienne kontestowanie polityki przywódcy, w Rosji jest nie do pomyślenia. Pod tym, i nie tylko tym, względem Rosji bliżej do satrapii z Azji Centralnej.

Rosja nie ma też co liczyć na zapowiadany w mediach skręt w polityce europejskiej. Faktycznie wiele krajów chce znormalizować swoje stosunki z Moskwą, ale jak pokazuje przykład Donalda Trumpa politycy zachodni szybko przestają być prorosyjscy na tyle, aby Rosja mogła bez przeszkód realizować swoje ambicje. Pozycja Rosji w polityce Zachodu jest paradoksalna. Rosją się z jednej strony straszy, robią tak i Bruksela, i Ankara, z drugiej stara się ją wciągnąć w jakieś międzynarodowe porozumienia i układy. Jednak realna groźba dominacji Moskwy nad Europą, z uwagi na stan rosyjskiego państwa, jest zerowa. Rosja nie jest w stanie być liderem dla Taszkientu czy Mińska, a co dopiero Berlina czy Paryża. Obecność Rosji w strategii zagranicznej państw europejskich jest praktycznie wyłącznie funkcją negowania przywództwa Waszyngtonu. Co jest osobną sprawą, nie mniej paradoksalną i często paranoiczną.

Inny scenariusz wyborczy to powrót Dymitra Miedwiediewa do funkcji prezydenta (jest on odnotowywany jako jeden z kandydatów), z odsunięciem się Putina w cień. Wtedy funkcję premiera otrzymałby jakiś sprawny administrator, bez politycznych ambicji i zaplecza. Jest to opcja, gdy Putin będzie chcieć mieć pewność zasadniczej ciągłości systemu, już bez niego. Jednak sam Miedwiediew, po latach spędzonych w polityce, stracił już dawną świeżość.

Jeśli Putin powierzy sam sobie funkcję szefa rządu, musi pojawić się ktoś nowy jako przyszły prezydent. Władza ma jeszcze rok na wypromowanie go. Będzie to zapewne młody, ambitny polityk z najwyższego kręgu władzy, który dla Zachodu może być sportretowany jako liberał. Co także dla krajów Unii może być świetnym pretekstem do zmiany stosunku do Rosji, nowego otwarcia. Nawet jeśli ze strony Rosji nie zostaną poczynione żadne realne kroki dowodzące, że cokolwiek w jej polityce się zmieniło. Tak jak liberalny Miedwiediew przyszedł po interwencji militarnej w Gruzji.

Niezależnie jaki scenariusz na Kremlu zostanie wybrany, z jego perspektywy, wybory to czas trudny i niebezpieczny. Nie szansa na odnowienie systemu lecz zagrożenie. Jak na okres przewidywanego załamania się pogody trzeba do niego dobrze się przygotować. Niezależna opozycja nie jest potrzebna.

Łazarz Grajczyński

http://radiopoznan.fm/n/Pau5Rz
KOMENTARZE 0