Jesienią ubiegłego roku samochód uderzył w słup oświetleniowy. Kierowca uciekł z miejsca wypadku. Świadkowie zeznali, że za kierownicą widzieli ówczesnego szefa szamotulskiej drogówki. Przy aucie pojawiła się jednak jego żona i to ona wzięła na siebie winę za wypadek.
Jak mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Magdalena Mazur - Prus - prokuratorzy z Szamotuł ustalili, że autem kierował Daniel K., który poprosił żonę, by przyjechała na miejsce kolizji. Sam z niedalekiej odległości obserwował rozwój wypadków. Według śledczych, policjanci, którzy przyjechali na miejsce kolizji nie dopełnili należytej staranności i nie przeprowadzili czynności, które już na miejscu pozwalały ustalić, że kto inny kierował samochodem.
Policjanci usłyszeli zarzut niedopełnienia obowiązków. Żona byłego naczelnika szamotulskiej drogówki jest oskarżona o wprowadzenie w błąd policji i wyłudzenie poświadczenia nieprawdy, a były szef drogówki o nakłanianie do popełnienia tego przestępstwa. Cała czwórka nie przyznaje się do winy.
Ciekawe, co do powiedzenia w temacie ma pewien Józiek z ulicy Szyliga ?
Łun zawsze ma odpowiedź na każde szalbierstwo drogowe .
Józiek , jak wedle ciebie tam było , co do czego się niedostosowało ?
ps. tak zwyczajnie "pies" był nawalony jak świnia !