Mały samolot awaryjnie lądował wczoraj wieczorem na polu na przedmieściach Poznania. Jeden z dwóch lecących nim mężczyzn miał pół promila alkoholu we krwi. Policjanci już ustalili, że to on pilotował maszynę.
- Teraz badają inne okoliczności. Do wypadku doszło w związku z próbą podchodzenia do lądowania na pobliskim lądowisku. Co się wydarzyło, że samolot wylądował awaryjnie na polu, jest przedmiotem badań komisji - mówi rzecznik poznańskiej policji Andrzej Borowiak.
Samolot uderzył dziobem w ziemię w okolicach ul. Koszalińskiej. Na pokładzie byli Polak i Amerykanin. Obydwaj trafili do szpitala. Pijany był Polak.
Przyczyn awaryjnego lądowania na polu w Poznaniu szuka również Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. - Traktujemy to zdarzenie jako wypadek. Raport wstępny zostanie opublikowany 30 dni po zdarzeniu - mówi Radiu Merkury przewodniczący komisji Maciej Lasek. Nie chce na razie mówić o żadnych wstępnych ustaleniach.
Jeden z poszkodowanych sam wyszedł z awionetki, drugiego musieli wyciągnąć strażacy. Do wypadku doszło na polu uprawnym na obrzeżach Poznania, w pobliżu nie ma budynków.
Adam Michalkiewicz/szym