Protest w Ujściu przebiegł spokojnie. Nie było okrzyków, ani transparentów, jedynie kilku rolników niosło flagi narodowe i związkowe. - Do protestu zmusiła nas sytuacja materialna - mówił prezes Powiatowego Związku Kółek i Organizacji Rolniczych w Pile Andrzej Gryczka. - W związku z embargiem nasilił się spadek cen produkcji, kłopoty ze zbytem. Gwałtownie spadła możliwość obsługi kredytów, które większość rolników zaciągnęła, żeby móc inwestować, by funkcjonować na rynku.
Policja nie kierowała samochodów na planowane objazdy, bo protestujący schodzili z przejścia co kwadrans. Kierowcy byli jednak poirytowani. Jeden pytał policjantów, jak zamierzają mu pomóc, inny - wiozący butelki do Lublina - denerwował się, że nie dojedzie na czas. - My im po podwórku nie jeździmy. Chcą blokować, niech blokują Sejm. Ja teraz tracę czas i mogę przez takich ludzi nie dojechać do celu na czas. I mogę za to zostać obciążony. Bardzo się dziwię, że policja nie może sobie z tym poradzić. Protest w Ujściu zakończył się chwilę przed godz. 12.
Rolnicy domagali się m.in. rekompensat za straty jakie ponieśli w wyniku rosyjskiego embarga, a także kryzysowej interwencji na rynku mleka i wieprzowiny.
Andrzej Gryczka podkreślał, że w proteście biorą udział przedstawiciele wielu związków zawodowych. Ma to być zapowiedź szerszej współpracy rolniczego ruchu związkowego, co ma przełożyć się na silniejszy nacisk na polityków.
za pośrednictwem UNIi i cuda niewida na które zgodzili się rolnicy
pomijając Andrzeja Leppera ,który wyśmiał unijną prostytutkę