Tak z kolei uważa Michał Beim, ekspert od spraw miejskich i transportowych Instytutu Sobieskiego, pracownik naukowy Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu i znawca miast niemieckich. "W miastach niemieckich centrów handlowych jako takich nie ma. Zwłaszcza w zachodnich Niemczech. To jest naprawdę rzadkość. W Niemczech są duże domy towarowe, ale to jest zupełnie inna filozofia. To nie są obiekty udające miasto.
Niemcy mają nawet taką książkę pod znamiennym tytułem, który można przetłumaczyć dosłownie jako "Atak na miasto - agresja na miasto". Ta publikacja pokazuje, jak przestrzenie galerii handlowych i wielkich centrów tworzą anty-miasta, jak stwarzają namiastkę miasta, agresywną wobec struktur istniejących. Chodzi o to, żeby klienta "zassać" i zatrzymać w środku. Niemieckie miasta, jeśli już zgadzają się na galerie handlowe, to wymuszają, na przykład, tak zwane aktywne fasady. To znaczy, że można wejść do sklepów umieszczonych na parterze bezpośrednio z ulicy, a nie tylko z galerii handlowej. W Poznaniu jest jedno jedyne takie rozwiązanie w Kupcu Poznańskim. A po wybudowaniu tego nowego centrum wkrótce zobaczymy jak znikają kolejne sklepy ze śródmieścia" - mówi Michał Beim.
Gość porannej rozmowy Radia Merkury krytycznie ocenił Poznańską Elektroniczną Kartę Aglomeracyjną. Jeszcze krytyczniej sposób wprowadzenia PEKI od 1 lipca: "Jest to, w momencie startu, system przestarzały i bardzo skomplikowany. Wymaga rejestracji, wymaga różnych zabiegów, żeby się dostać do transportu publicznego po racjonalnych stawkach. Jest drogi i mało funkcjonalny. Podziwiam mieszkańców, że po wielkim chaosie przy wprowadzaniu PEKI nie ma protestów. Znając analogiczne sytuacje za granicą, myślę, że tam głowy by poleciały. Moim zdaniem powinna być dymisja nadzorującego system wiceprezydenta Kruszyńskiego". Beim uważa, że wprowadzenie PEKI powinno być rozłożone w czasie, a pasażerowie za utrudnienia i komplikacje "nagradzani" okresowymi rabatami. Zwraca także uwagę na równoległą z wprowadzaniem PEKI radykalną podwyżką cen biletów jednorazowych. (cała rozmowa poniżej)
Polska Wielki Projekt.pl
"...czy brak marketów w centrach miast niemieckich to widzimisię właścicieli gruntów, którzy marketów nie lubią , czy racjonalna gospodarka przestrzenna niemieckich samorządów.."
Otóż kolego;
W Niemczech wszystko ma działać jak należy. Skoro stare centra niemieckich miast są ciasne, są obsługiwane przez starą infrastrukturę i pomerdane uliczki to nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie utykał w te uliczki marketów wymagających zjazdów, dojazdów, parkingów, skrzyżowań, świateł, nowych linii energetycznych, kanalizacyjnych, cieplnych wymagających "rycia" w starych chodnikach, itd itp. Efekt lokalizacji galerii MM przy św. Marcinie w Poznaniu jest taki, że w pobliżu MM nie da się bezpiecznie przejść z jednej strony ulicy na drugą, nie da się tam mieszkać a "piękna" galeria MM już na samym starcie zdycha z powodu braku odpowiedniej liczby klientów. Co z tego że MM ma podziemny parking na 200 samochodów skoro trudno do niej w ogóle dojechać.
To co opowiada pan Stępień o miastotwórczej roli marketów w centrum Poznania jest śmieszne. Świadczy wyłącznie o braku wiedzy na temat zagospodarowania przestrzennego, braku umiejętności w koordynowania
prac instytucji miejskich zajmujących się zagospodarowaniem przestrzennym a nawet o braku taktu wobec mieszkańców i właścicieli kamienic w centrum Poznania.
Gdzie kto w świecie widział by przy jednej krzyżówce dwóch starych ciasnych ulic (św.Marcin/ Piekary) montować tak rozbudowaną sygnalizację świetlną.