Podejrzana przesyłka trafiła rano w ręce naczelnika placówki. Miała adnotację w języku polskim, która zaniepokoiła szefa poczty. Na miejscu zjawili się policjanci z grupą pirotechniczną i strażacy sprawdzający zagrożenie chemiczne. Wykonane pomiary niczego nie wykazały. Przesyłkę przekazano do utylizacji. Pocztowcy wrócili do pracy po około trzech godzinach.
To druga w ostatnich dniach ewakuacja tej samej placówki pocztowej. W miniony piątek pracownicy podczas segregacji listów poczuli coś gryzącego. Siedem osób trafiło do szpitala. Służby nie znalazły niczego podejrzanego.
abb/szym