Ich zdaniem rząd chce, aby w Polsce były jedynie olbrzymie farmy, podobne do tych amerykańskich. Postanowiliśmy się sprawie przyjrzeć bliżej odrzucając propagandowy i polityczny wymiar problemu. Większość specjalizujących w rolniczej problematyce nie ma wątpliwości, że polskie rolnictwo jest zbyt rozdrobnione.
Według różnych danych w naszym kraju blisko 70% gospodarstw to gospodarstwa do 5 ha, w przedziale od 5 do 20 ha około 20%, blisko 25 % to gospodarstwa od 20 do 50 h a powyżej 50 hektarów to raptem niecałe 2% wszystkich polskich gospodarstw.
W Wielkopolsce gospodarstw małych jest 21%, 35 % to gospodarstwa średnie i niecałe 43% gospodarstwa, których powierzchnia przekracza 30 ha. Nikt też nie ma wątpliwości, że jedną z podstawowych bolączek polskiego rolnictwa jest zbyt mała powierzchnia gospodarstw. Według ubiegłorocznego spisu rolnego wynosi ona średnio 9,5 ha, według danych Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa - 10,23 ha. Tak czy inaczej mało. Za mało. Przez cztery lata statystyczne polskie gospodarstwo powiększyło się o 32 ary.
Dlatego dzisiaj chcemy zastanowić się nad przyszłością małych gospodarstw rolnymi, nad zagrożeniami dla nich i szansami. Czy ze względów ekonomicznych muszą zniknąć z gospodarczego krajobrazu. Zapraszamy o 12.20 do audycji "W środku dnia".
- chodowle zwierząt rzeźnych zast ąpione zostaną rodzajem szklarni gdzie w specjalnych kuwetach będzie się namnażać tkanki zwieżece np. wątrubki, steki, żeberka, jaja .... .
- zboża ( uprawy ) będą zbierać, i obsługiwać, doglądać samojezdne roboty traktory elektryczne ze specjalistycznymi automatami,
- płody roślinne będą przerabiane przez specjalne rodzaje niby komór fermentacyjnych do postaci sórowców do namnażaqnia takanek zwieżecych,
- wszelkie pozostałości poprodukcyjne będą przerabiane na biogaz ( energię elektryczną ),
- całóść wyposażenia fermy jak i domu gospodaża będzie w pełni zautomatyzowaną i z elektronizowana,
I tutaj wielkość gospodarstwa nie będzie miała większegfo znaczenia!?
Jak większosc czytających wie, przed wojną Polska miała bardzo zdrowa zywnosc i była spichlerzem europy. A wtedy przecież prądu na wsiach nie było.
Ostatni wychodzący gaszą światło.
Wszyscy mówia że więcej by płacili za zdrowe jedzenie a i tak kupują najtaniej.
Że w innych krajach funkcjonują małe gospodarstwa ,ale co można zrobić tam ,to wcale nie znaczy że sprawdzi się u nas,tam w małych gospodarstwach są małe destylarnie czy u nas coś takiego by dało sie zrobić? Wątpie powstało by pełno bimbrowni i raczej nikt by się nie przejmował jakością i większości kupujacych raczej zależało by tylko na cenie.
interwencjonizm państwa przypomina minioną epokę. Czy ma to być okazja do dobrania się do majątku, w wyniku nowych przepisów? Niech rolnik sam decyduje o tym jak ma działać jego gospodarstwo, bo ostatnio coś zbyt gorliwie rządzący i posłowie chcą decydować o innych. Tłumaczenie przynależnością do Unii to zwykłe gmatwanie i mydlenie oczu (już nie raz w taki sposób przeprowadzono swoje interesy kłamiąc). Jeśli dyktat tak dalece ma iść to może "wypisać" się z tego układu. Bo nie od dziś wiadomo, że gospodarka polska działająca w oparciu o rodzimch producentów jest solą w oku ludzi, którzy liczą na milionowe interesy bez wysiłku. Rządzący niech dokończą demolkę, którą rozpoczęli na polu oświaty, kultury, przemysłu stoczniowego, drzewnego, budowania wielkich chlewni, ferm i innych. Ostatnie przykłady z solą, proszkiem jajecznym pokazują jak oślepia ludzi pieniądz, tylko dlatego, że dla rządu pieniądz to główny cel a nie człowiek jego potrzeby. Wiadomo, że we właściwych proporcjach prowadzone zarządzanie daje również niezłe pieniądze, pod warunkiem, że człowiek jest podmiotem, dla którego podejmuje się działania o czym wszyscy zapominają.
Zdrowa zywnosc ponad wszystko.Jak powiedzial ktorys rozmowca " nie jestem na tyle bogaty,aby kupowac byle co".
Pojawił się nawet pośrednik, który oferuje taką żywność z dowozem do domu. Jest jednak pewien haczyk, opisze na przykładzie jajek. Swego czsu kupowaliśmy jajka w małym sklepiku od gospodarza. Jego kurki produkowały określoną ilość jaj tygodniowo. Były dobre, więc coraz więcej było chętnych. Kur przybywało, ale podwórka i trawy w okolicach powoli brakowało. Aby więcej sprzedać gospodarz musiał kupić karmę. Wtedy jajka nie były juz takie dobra, ale nie wszyscy to dostrzegli.
Kto nie lubi zjesc z gospodarstwa ekologicznego - no chyba ze ci uzależnieni od chemii
Ekologiczne jedzenie pochodzi z malych rodzinnych gospodarstw .
Male gospodarstwa nie stac na chemie , nawozy itp.
Oni choduja zwierzęta na pożywieniu naturalnym , bo na pasze ich nie stac.
Mamy już w Polsce farmy swin ( Wieckowiece -20 km od Poznan ) . Smardzi tam na 15 km .
Tego miessa z tych swin nie da się jeść , wiec idzie to do fastfudow. Pozniej ludzie jedza i wyglądają jak amerykanie . GRUBASY na potęgę. .
Wielkie fermy zawsze pojda NA ILOSC , NIE NA JAKOSC. ,
Nigdy nie kupuje miesa w molochach i jestem zdrowy jak BYK .
MALEMU DAJMY POZYC I zwolnijmy go z podatkow , tak jak robi się dla zagraniczniakow.
Mam kilku znajomych i rodzinke na wsi -wiec wiem . Tylko naturalne pozywienie z malych gospodwarstw.
Czyli wszystko co stworzyła i dała ludowi polskiemu komuna.
Zostaje jeszcze tylko WYŁĄCZENIE PRĄDU na wsiach, a szczególnie w tych małych gospodarstwach i nastanie
SZCZĘŚLIWOŚĆ WIELKA.