Nowe zasady płacenia za jazdę miejskimi autobusami i tramwajami obowiązują już trzy miesiące: lipiec, sierpień i wrzesień. Kierownictwo ZTM-u pochwaliło się, że wpływy ze sprzedaży biletów w tych trzech miesiącach są wyższe niż w tym samym czasie poprzedniego roku. Co z tego wynika? Czy więcej ludzi przesiadło się do komunikacji miejskiej? Czy może jednak przez PEKĘ płacimy więcej?
Niewykluczone, że wyższe wpływy ze sprzedaży biletów wynikają z tego, że autobusami lub tramwajami jeździ więcej pasażerów lub dotychczasowi więcej płacą za bilety. Pasażerowie mają do wyboru między innymi t-portmonetki, czyli mogą płacić za każdy przejechany przystanek. Z danych ZTMu wynika jednak, że do tej pory tę możliwość wybierania kilkakrotnie mniej niż tradycyjne, ale znacznie droższe bilety papierowe.
Na wyrobienie karty PEKA czeka się teraz około 11 dni. Dziennie pasażerowie składają około 800 wniosków, a dziś z taśmy produkcyjnej PEKI wyjdzie 300 tysięczna karta.
To dowód, że PEKA nie działa, albo nie ma większego sensu.
Sądząć po liczbie reklamacji, to maszynka do oszustw na małe kwoty, a kwoty na e-portmanetce to dochody przyszłych okresów. Przecież winni mieć wszystkie dane i o stanach kont i o liczbie korzystajacych, a nawet inne (liczba przejazdów i to na danych trasach, liczbę stałych klientów z największą liczbą przejazdów i okazjonalnych najbardziej oblegana trasa i szereg innych ).
Bajoński milczy o kosztach i rachunku wyników tego przedsięwzięcia. Sądząc po otwieranych punktach i liczbie reklamacji, oraz liczbie awarii problematyczny wzrost dochodów nie pokrywa wzrostu kosztów (pomijam koszty społeczne - przykładowo wydłużony czas przejazdu postoju na przystankach, czas marnowany na reklamacje).