Z powodu usterki na stacji w Swarzędzu do Poznania przyjechało i wyruszyło z niego - średnio z godzinnym opóźnieniem - ponad 60 pociągów, jechało nimi co najmniej 25 tysięcy pasażerów. Przed tygodniem awaria systemu sterującego zablokowała ponad 100 składów i opóźniła podróż 50 tysiącom ludzi.
Przewoźnicy podsumowują straty i zaczynają wystawiać rachunki. To początek rozliczeń z Polskimi Liniami Kolejowymi, które odpowiadają za paraliż. Kolejarze zapewniają, że w spółce działa już zespół pracujący nad takim rozwiązaniem, które w razie awarii nie spowoduje wstrzymania ruchu. Zbigniew Wolny z PKP PLK mówi też, że w czasie ostatniej usterki wprowadzono odpowiednie procedury.
"Po ostatniej awarii wprowadzono ręczne sterowanie ruchem" - przypomina Wolny. Jerzy Kriger z departamentu transportu urzędu marszałkowskiego zwraca jednak uwagę, że ręczne sterowanie to jakby powrót do XIX wieku. Zdaniem Krigera "obrazuje to brak wizji po awarii systemu elektronicznego".
Pasażerowie mogą domagać się od przewoźnika zwrotu pieniędzy za bilety. Przewoźnicy natomiast będą obciążać tymi kosztami spółkę odpowiedzialną za awarię. Poza stratami finansowymi, kolejarze muszą też liczyć się z odpływem sporej grupy pasażerów.
Anna Skoczek/as/szym