Wigilijne przedpołudnie we wszystkich podstawówkach spędziło w sumie dziesięcioro dzieci na kilkaset zapisanych. W pozostałe dni frekwencja była wyższa, chociaż maksymalnie przyszło 80 procent tych, którzy deklarowali obecność.
Ostatnia Świąteczno-noworoczna przerwa w szkołach była wyjątkowo długa. Trwała ponad dwa tygodnie. W związku z tym minister oświaty Joanna Kluzik-Rostkowska w liście do rodziców przypominała , że rodzie w czasie przerwy mogą posłać dzieci do szkół, bo nauczyciele mają obowiązek wtedy pracować. Pismo wywołało spore kontrowersje.
W związku z zamieszaniem, dane o szkolnej frekwencji w przerwie od lekcji zebrał Wydział Oświaty UMP. Jak mówi Hanna Janowicz można powiedzieć wystąpił "efekt listu". - Było większe zainteresowanie rodziców, ale w ubiegłych latach szkoły także prowadziły w tym czasie zajęcia opiekuńcze - mówi.
Ale i frekwencja była wyższa, bo jak już uczeń był zgłoszony, to przychodził. W tym roku rodzice częsciej zapisywali dzieci tak na wszelki wypadek. I tak na przykład 22 i 23 grudnia w zajęciach zorganizowanych przez poznańskie podstawówki uczestniczyło około 800 dzieci. Nie można jednak oficjalnie porównać tych danych, bo wcześniej miejscy urzędnicy nie liczyli frekwencji...