Dziś to już tylko 28%, bo większościowy właściciel inwestował własne środki w modernizację infrastruktury. - Straciliśmy wpływ na strategiczne decyzje spółki, a takie udziały trzyma się, by mieć wpływ na działania firmy. Trzymanie miejskich pieniędzy w takim przedsięwzięciu stało się nieracjonalne ekonomicznie. Dywidend też nie będzie, bo jest dużo inwestycji - mówi prezydent Piły Piotr Głowski.
W grudniu 2013 roku minął 5-letni okres, w którym Enea - zgodnie z umową - musiała odkupić udziały w pilskim MEC-u, jeżeli miasto chciałoby je sprzedać. Zgodę na to w poprzedniej radzie miasta blokował PiS, który w tej sprawie wyłamał się z prezydenckiej koalicji. Nie wiadomo jednak, czy Enea będzie zainteresowana dokupieniem mniejszościowego pakietu. Jeżeli tak to możliwości negocjacji na przykład osłon socjalnych dla pracowników będą dużo mniejsze niż w czasie obowiązywania umowy.