Ekranów boją się na przykład Anna Fiedler z Fundacji Fiedlerów i Gabriela Ozorowska ze Stowarzyszenia Przyjaciół Puszczykowa. - Nie mówimy "ekranom" jako takim, ale przeciwko nieodwracalnym zmianom w krajobrazie, które powodują. Przecinają także drogi "zwyczajowe" i utrudniają mieszkańcom dojazd. Mają stanąć tam gdzie jest piękny las i wjazd do Puszczykowa.
Lokalni aktywiści zebrali pół tysiąca podpisów w tej sprawie. Wtórują im władze miasta. Sęk w tym, że kolejowy inwestor wypełnił całą procedurę i praktycznie - może budować. Burmistrzowi Puszczykowa Andrzejowi Balcerkowi przypomnieliśmy, że urząd brał udział w procedurze, ten jednak odmówił komentarza, zaznaczając że działo się to w poprzedniej kadencji władz gminy.
Protestujący mieszkańcy przyznają, że jedne rzeczy przespali, o innych nie wiedzieli. Liczą, że da się to odkręcić, bo "tylko śmierć jest nieodwracalna". Mówią, że oczy otworzyły im się, gdy zobaczyli efekty kolejowej modernizacji na poznańskim Dębcu.
Przedstawicieli kolei na spotkaniu w Puszczykowie nie było. Kolej jednak boi się opóźnień, bo może utracić dużą unijną dotację.