W holu Urzędu Miasta w Poznaniu wystawiona została księga kondolencyjna. Mieszkańcy mogą się do niej wpisywać w godzinach pracy Urzędu. Na stronie internetowej Poznania uruchomiona została także wirtualna księga. Obie będą wystawione do dnia pogrzebu premiera Tadeusza Mazowieckiego. Pamięć premiera uczcili radni Sejmiku.
"Tadeusz Mazowiecki był tym, który przeprowadził Polskę w to miejsce, w którym teraz jesteśmy" - wspomina jego współpracownik, były poseł Unii Wolności - Karol Działoszyński. "Cenił sobie dialog i ludzi, miał niebywały autorytet" - podkreśla Działoszyński. Wspomina go jako człowieka zawsze trochę zamyślonego, często z papierosem. "Był człowiekiem otwartym, ceniącym ludzi, w obejściu wymagającym" - dodaje Działoszyński. Tadeusz Mazowiecki ostatni raz był w Poznaniu w lutym. Promował wtedy swoją książkę "Rok 1989 i lata następne". Wspominając rok 1989, kiedy został premierem podkreślał, że czuł się "człowiekiem na tamten czas".
„Był Honorowym Obywatelem Miasta Poznania. Bo nie bał się walczyć o nasz kraj. Nie bał się stawiać czoła trudnym wyzwaniom. Nie bał się zmian. Jak rzadko kto - pięknie łączył doświadczenia przeszłości z myśleniem o przyszłości. Dziękujemy Panu, Panie Tadeuszu” - napisał na Facebooku Ryszard Grobelny. W pierwszych w pełni demokratycznych wyborach do Sejmu w 1991 Tadeusz Mazowiecki zdobył w województwie poznańskim mandat posła. Dostał prawie 64 tysiące głosów, a kierowana przez niego Unia Demokratyczna uzyskała najwyższe poparcie w skali kraju wśród wszystkich komitetów wyborczych. W 2009 roku razem z Lechem Wałęsą, Tadeusz Mazowiecki odebrał tytuł Honorowego Obywatela Miasta Poznania.
(cokolwiek nie interesuje się wiadomościami przekazywanymi poprzez pocztę pantoflowo towarzyską) a o Jego żonie o imieniu Ewa ,dowiedziałem się w momencie położenia Jego obok swojej żony w powarszawskich Laskach.
Więc tyle o PIERWSZYM PREMIERZE III RP ,który w PAX-ie podobno zajmował zaszczytne miejsce jako Poseł PRL-erze.
Jaknby nie było to PRL-owska władza nie oddała władzy za uściśnięciem rączki i w odwecie sprawiła by różne elementy antyspołeczne mogły swobodnie wypowiadać się w jedynej ogólnopolskiej TVP,sijących grozę nienawiści ,porachunków,eksterminacji słabszych,niedołężnych,ubogich i niezgadzających się z zaistniałym nowym porządkiem który oni narzucali ... .
VOLNOŚCIOWA ZGROZA O KTÓREJ PRZYPOMINAM (by nikomu nie było zbyt sielsko i wesoło)
A cokolwiek na koniec jestem pewny że agenturalizm jak zaraza rozniósł się na wszystkich i wszystkie sfery życia ,tak bardzo że powinno się usprawiedliwić "pachołków Rosji ...,gdyż i są pachołki tamtych,tych,onych,i jeszcze diabli wiedzą kogo innego są pachołkami ,,, .Nawet i Edukacja Polska zmieniła diametralnie front ,nie wspominając kto był towarzyszem ,przyjacielem ,powiernikiem i w ogóle kul ...?!
Gdyż takie są POLSKIE DROGI DO VOLNOŚCI !
Po drugie - nie przeczę, że rządzić jest trudno. Mam jednak prawo, jak każdy obywatel, oceniać rządzących opierając się na prawdzie.
Po trzecie - mylisz się Wielpol twierdząc (tak to kojarzysz!), że list biskupów polskich do niemieckich był zaczątkiem obecnej germanizacji - bo co do tego, że takowa ma teraz miejsce ja też nie mam wątpliwości. Po akcie przebaczenia następuje akt zadośćuczynienia wyrządzonych krzywd. A odnośnie tej sprawy - był to problem , który powinni rozwiązać politycy. Zapewne doskonałą okazją do tego byłby układ o uregulowaniu wzajemnych stosunków pomiędzy RFN a Peerelem, który został podpisany ze strony niemieckiej jako żywo już 5 lat po liście biskupów (1970) przez Willego Brandta. Tu jednak nie przyszło Ci do głowy, aby podawać to jako przyczynę obecnej germanizacji. Były zresztą inne umowy państwowe - m.in. w 1991 roku podpisał ze strony polskiej taką JK Bielecki, a niemieckiej Kohl - i jak widać nikomu z polskich polityków nie przyszło do głowy przez te wszystkie lata, aby kwestię zadośćuczynienia poryszyć. Pardon - jedynym politykiem, który podjął się wyliczenia strat poniesionych przez Polskę na skutek wywołanej przez Niemców wojny był śp. prezydent Kaczyński. On zlecił, aby wyliczyć pieniężnie, jakie straty poniosła Warszawa. I z tego co wiem, przez jednynie nam panujące środowiska politycznej poprawności był za to obśmiewany zgodnie z zasadami wyznaczonymi przez "przemysł pogardy".
Po kolejne: biskupi niemieccy odpisali m.in.: "... natomiast prośba o przebaczenie jest apelem skierowanym do tego, który doznał krzywdy, by spojrzał na tę krzywdę miłosiernym okiem Boga i wyraził zgodę na nowy początek." Czyż nie jest to idealny wstęp do tego, aby podjąć sprawę zadośćuczynień?
I po ostatnie: myślę, że tylko ślepy nie zauważy tego, że postępująca germanizacja niektórych obszarów Polski ma związek nie z listem biskupów sprzed niemal 50 lat, a z DRAMATYCZNIE nijaką i wybitnie słabą, nieudolną, beznadziejną, skompromitowaną polityka zagraniczną prowadzoną przez nasze rządy po 1989 roku. Jedyne wyjątki to rok 1992 i lata 2005 - 2007. Przypominasz sobie jednak wtedy jazgot i pianę szyderstw, jakie toczyły media w naszym kraju (nota bene w latach dwutysięcznych będące już w co najmniej 80% w łapach niemieckich koncernów) ?
Jak więc można myśleć, czy wierzyć że jeden człowiek wybrany na pierwszego niekomunistycznego premiera będzie miał wpływ na cokolwiek, jak ten człowiek mógł myśleć, że jego postawa, osoba, jego osobiste pomysły na tym rozdarciu dziejów będą miały jakiekolwiek znaczenie.
Śp pamięci Tadeusz Mazowiecki osiągnął wielki osobisty sukces zostając premierem, ale niczego w pokomunistycznym rozkładzie sił po Okrągłym Stole w Polsce nie był w stanie zmienić. Nie mówiąc prawdy jak to wszystko wygląda, konserwował wynaturzenie przewrotu. Nie będę mu za to wdzięczny.
W sytuacjach kryzysowych tworzy się rządy "przejściowe", które dają czas obywatelom na rozpoznanie planów "polityków" a "politykom" czas na pokojową walkę o poparcie. Chcesz być premierem to pokaż co potrafisz. Pokaż jakie masz zaplecze, kto Ciebie wspiera i jaki masz plan wobec oczekiwań społeczeństwa a także, co jest szczególnie ważne, co jest i co będzie podstawą dla Twoich własnych działań i ocen.
Śp. Premier Tadusz Mazowiecki, bez konieczności wyłuszczenia społeczeństwu co i jak po Okrągłym Stole, w podskokach przyjął z rąk generała Jaruzelskiego tekę premiera , pomijając gładko zasadę sporządzenia bilansu stanu obecnego i zasadę rozliczeń przed startem w „nowe”.
I taki były mądre początki premierostwa Pana Premiera Mazowieckiego; bez planu z zapewnieniem że "od dzisiaj”, wszyscy będą już wobec siebie braćmi".
I w ten oto sposób Pan Premier Mazowiecki świadomie wpakował nas w kolejną utopię. A przecież zupełnie nie o to chodziło.
Co do grubej kreski: 1) albo nie miał innego wyjścia (w co ja osobiście wątpię, bo w innych demoludach tego nie było), 2) albo dopełnił umowy z okrągłego stołu, aby ulokować "starą ekipę" na narodowym majątku, co jest całkiem logiczne, gdy prześledzi się historię ostatnich 20 lat - taki "okrągłostołowy deal". I wszystko byłoby super, gdyby kiedyś tam wstał i powiedział: "tak, postąpiłem źle, gdy pisałem o biskupie Kaczmarku", albo "gruba krecha nam nie wyszła, bo komunistyczny pomiot uwłaszczył się na majątku obywateli, choć tego nie chciałem". Ale T. Mazowiecki tak nie powiedział. Czyli, że mogę myśleć, iż cały czas uważał, że postępował OK. Czy aby na pewno? Szkoda, bo mimo tego mógł byc bohaterem.
PS. Nie był pierwszym premierem wolnej Polski, tylko ostatnim Polski zakomunionej. Czyżby komuna miała być tak głupia, żeby wystawić kogoś, kto nie zabezpieczy jej interesów na następne dziesiątki lat?
Warto przypomnieć, że udział w nagonce na biskupa brał przyszły "autorytet moralny" III RP Tadeusz Mazowiecki. Będąc redaktorem naczelnym "Wrocławskiego Tygodnika Katolickiego" (WTK), opublikował on artykuł szkalujący Czesława Kaczmarka.
„Ku tej szkodliwej działalności kierowały ks. bp. Kaczmarka i współoskarżonych poglądy prowadzące do utożsamiania wiary ze wsteczną postawą społeczną, a dobra Kościoła z trwałością i interesem ustroju kapitalistycznego. Z tego stanowiska wynikało wiązanie się z imperialistyczną i nastawioną na wojnę polityką rządu Stanów Zjednoczonych” – pisał Mazowiecki w „WTK” 27 września 1953 roku.
„Katolicy polscy, co dnia pogłębiając swój wielki udział w pracy całego narodu, jednocząc się we wspólnym Froncie Narodowym, będą dalej pracować nad tym, aby stwarzać perspektywę dla misji Kościoła w nowej epoce, usuwać istniejące trudności i nie dopuszczać do tragicznych konfliktów w sumieniach wierzących, jak to miało miejsce w związku z procesem ks. bp. Kaczmarka. Wierzymy bowiem najgłębiej, że nawet najbardziej bolesne i tragiczne pomyłki nie mogą zmienić faktu, że przyszłość należy do ustroju społecznego, w którym żyjemy, i że w tej przyszłości Kościół znajdzie właściwe swojej misji religijnej miejsce, a ludzie wierzący na równi z ludźmi innych światopoglądów będą tej przyszłości współtwórcami” – kontynuował Mazowiecki w „WTK”.
Hierarcha nigdy nie doszedł do siebie po aresztowaniu i procesie. Zachorował na dusznicę bolesną, przeszedł zawały serca. Zmarł w 1963 r. Został pośmiertnie uniewinniony i zrehabilitowany w 1990 r.
Może Tobie Basiu taka Polska się podoba, ale mi nie. Poza tym Basiu, już śp. Pan Premier Tadeusz Mazowiecki i aktywny jeszcze w polityce były Prezydent Lech Wałęsa chcieli władzy. Dążyli do władzy. Gdy ja objęli obwieścili Polakom zwycięstwo. Niestety, nieprawdę obwieścili. I trwali w tej postawie wobec nas latami, choć nikt ich do tego nie zmuszał.
– Środowiska poselskiego koła Znak i warszawski KIK były na pierwszej linii frontu – mówi o tej krytyce historyk prof. Jan Żaryn. – Opowiedziały się z dużym zaangażowaniem po stronie Gomułki, a przeciwko prymasowi. Szczególnie pismo „Więź”, którego naczelnym był Tadeusz Mazowiecki, uznawało, że prymas Wyszyński jątrzy swoją niezłomnością władze komunistyczne. Jest również winien tego, że relacje Kościoła z władzą są złe. Zarzucali prymasowi, że wymusza konfrontację Kościoła z władzą, w której oni – katolicy świeccy – uczestniczyć nie zamierzali. Chcieli mieć jak najlepsze stosunki z ekipą Gomułki – podkreślił prof. Żaryn".
Trudno mi ocenić jednoznacznie T. Mazowieckiego. Na pewno ma plusy dodatnie i plusy ujemne. Z szacunkiem dla śp. Zmarłego podałem ten cytat, gdyż już caluśki dzień słychać peany, że Mazowiecki był "NAJ" i basta. Nie był naj.
I znajomi. Aleksander Paszyński - minister gospodarki przestrzennej i budownictwa, miał najgorsze notowania pewnie z -50 (!). Ten minister dopiero w sytczniu 1990 po protestach (ludzi bez mieszkań) zdecydował się zbadać i sporządzić raport o sytuacji w budownictwie mieszkaniowym, systemie spółdzielnii i książeczek mieszkaniowych. Po ponad 5 (!) miesiącach urzędowania. Nie było gorszego ministra (poza komunistycznymi łajdakami) niż minister Paszyński.