Według posła Tadeusza Dziuby, Komisja nie miała kompetencji do wydania takiej decyzji. Jak mówi, pigułka nie leczy, a jest zwykłą antykoncepcją.
Tabletka nazywana jest awaryjną antykoncepcją, zażywana jest tuż po stosunku płciowym, podczas którego partnerzy nie używali antykoncepcji lub np. gdy pękła prezerwatywa. Według środowisk prawicowych tabletka ma działanie wczesnoporonne.
Poseł PiS powoływał się na przepisy prawa unijnego i podkreślał, że ma mocne argumenty prawne. - Ta pigułka nie ma nic wspólnego z ochroną zdrowia, więc decyzja Komisji Europejskiej nie ma podstaw prawnych - mówi Tadeusz Dziuba. Jednak radny PiS - towarzyszący posłowi Dziubie na konferencji prasowej - przywoływał argumenty zdrowotne. Wyliczył, że powoduje problemy hormonalne i rozregulowanie cyklu menstruacyjnego. Zwrócił też uwagę, że łatwa dostępność pigułki to krok w stronę "samobójstwa demograficznego Europy".
Ekspert od prawa unijnego odpowiada: "Unia miała prawo wydać taką decyzję. Dostęp do pigułki "dzień po" może być przez państwo członkowskie ograniczony, a nawet zakazany - twierdzi Adam Jaskulski, prawnik i pracownik Zakładu Badań nad Integracją Europejską UAM. Polska - na ewentualne wniesienie skargi - ma dwa miesiące od daty publikacji decyzji Komisji Europejskiej.