Funkcjonariusz Wydziału Kryminalnego był po służbie, gdy zobaczył płonącą zagrodę w Mnichowie koło Gniezna. W niebo unosiły się kłęby dymu i płomyki ognia. Z posesji sąsiada słychać było przeraźliwe odgłosy zwierząt. Funkcjonariusz pomyślał, że niebezpieczeństwo zagraża mieszkającej tam rodzinie z małymi dziećmi. Poprosił żonę o wezwanie straży pożarnej, a sam ruszył na pomoc.
Przeskoczył przez ogrodzenie i dobiegł do płonących budynków. Okazało się, że płonie zagroda ze zwierzętami. Otworzył bramę zagrody i uwolnił około 50 alpak. Na miejscu po kilku minutach pojawili się strażacy z Gniezna, Mnichowa, Czerniejewa i Łubowa. Pożar udało się ugasić. Dwóch zwierząt nie udało się uratować.
Policjant chce pozostać anonimowy. Powiedział, że każdy na jego miejscu by tak postąpił.
Rafał Muniak/mk/int
Jaki dziwny zbieg okolicznosci.