Zdaniem KRRiT w trzy miesiące po wyborze Rdesińskiego "w spółce zaistniało szereg konfliktów i napięć, dzielących Radę Nadzorczą, Zarząd i pracowników - uniemożliwiających prawidłowe funkcjonowanie spółki". Według Rady pozostawienie Rdesińskiego na stanowisku powodowałoby "dalsze obniżanie wiarygodności spółki jako nadawcy publicznego oraz destabilizację jej pozycji rynkowej". Ponadto KRRiT podzieliła zdanie ministra, że dotychczasowe poczynania Filipa Rdesińskiego noszą znamiona działania na szkodę spółki.
Wniosek o odwołanie prezesa Radia Merkury wpłynął do KRRiT w poniedziałek. Jak pisał "Presserwis", powołując się na resort skarbu, ministerstwo zarzuciło Rdesińskiemu działanie na szkodę spółki, miał on niezgodnie z regulaminem organizacyjnym stacji zatrudnić kilka osób na nieistniejących wcześniej stanowiskach. Miał też naruszyć przepisy Ustawy o radiofonii i telewizji dotyczące obiektywizmu przekazywanych informacji, a także sprzeniewierzyć się etyce dziennikarskiej.
Sam Rdesiński mówił, że jego odwołanie "może być bardzo niebezpieczne dla normalnego funkcjonowania" Radia Merkury, ponieważ spółka nie posiada prokurenta, a drugi członek zarządu nie może samodzielnie podejmować decyzji w imieniu spółki. Według Rdesińskiego nie zachodzą też żadne wymienione w Ustawie o rtv przesłanki, które pozwalałyby go odwołać: nie jest skazany prawomocnym wyrokiem, nie istnieją okoliczności trwale uniemożliwiające mu sprawowanie funkcji, nie działał też - jak zapewnia - na szkodę Radia Merkury.
We wtorek Filip Rdesiński złożył doniesienie do prokuratury ws. możliwości popełnienia przestępstwa przez poprzedni zarząd spółki. Zdaniem Filipa Rdesińskiego poprzedni zarząd dopuścił się szeregu nieprawidłowości i pozwolił na marnotrawienie pieniędzy.
W środę przed poznańskim sądem rozpoczął się proces, wytoczony przez Rdesińskiego - własnemu pracodawcy. W pozwie prezes domagał się dwukrotnie wyższej pensji, twierdząc, że jest dyskryminowany finansowo, gdyż prezesi innych lokalnych rozgłośni Polskiego Radia otrzymują wyższe wynagrodzenie. Rdesiński przed sądem domaga się wyrównania pensji do poziomu sześciokrotności przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw (wynosi ono ponad 3,4 tys. zł).
Z kolei w czwartek Rdesiński złożył w poznańskiej prokuraturze doniesienie ws. złamania przez ministra skarbu zapisów ustawy o radiofonii i telewizji. Jego zdaniem minister dopuścił się ingerencji w ramówkę stacji. Wg Rdesińskiego w uzasadnieniu wniosku o odwołanie złożonym przez ministra skarbu w KRRiT, znalazły się zapisy, które łamią ustawę.
Mam teraz nadzieję, że zostanie ktoś powołany choć w połowie jaki Piotr Frydryszek.
Mam nadzieję, że Radio Merkury wróci teraz na stare dobre tory bo TO NIE MOŻE TAK BYĆ, aby w takim fajnym radiu byli ludzie będący przebrani ( lub nie ;) ) za łosie
PO dopuszcza tylko takie media, które myślą tak jak oni a inne chcą zlikwidować.
Miałem nie iść na najbliższe wybory, demokracja w wykonaniu kolegów Tuska, Komorowskiego jednak mnie zmobilizowała i głos oddam.
Rdesiński bronił Zakajewa, zaprosił do współpracy z lokalnym radiem znanego pisarza i znanego dziennikarza oraz nie wycofał swojego nazwiska ze stopki tygodnika, z którym związany jest od lat. Wszystko to są grzechy ciężkie.
Od kilku dni media informują, że minister skarbu Aleksander Grad marzy, aby wyrzucić z roboty szefa radia publicznego w Poznaniu, czyli Radia Merkury, Filipa Rdesińskiego. Dziś już wiadomo za co.
Jako pierwszy podaję na moim blogu fragmenty uzasadnienia wniosku Walnego Zgromadzenia o odwołanie z Zarządu Spółki Radio Merkury S.A. Prezesa Zarządu tegoż Filipa Rdesińskiego. Oto, jak zawinił ów były dziennikarz programu "Misja Specjalna" TVP:
„W ocenie Walnego Zgromadzenia Prezes Zarządu Filip Michał Rdesiński:
- „naruszał w swojej działalności zasady realizacji misji publicznej określone w art. 21 i art. 27 ust. 7 ustawy o radiofonii i telewizji, odnoszące się do pluralizmu, bezstronności, wyważenia i niezależności programów publicznej radiofonii, poprzez wprowadzenie do programu radiowego jednostronnych komentarzy politycznych dwóch autorów – Marcina Wolskiego i Marka Króla […]”
Nie dość na tym. Rdesiński zgrzeszył jeszcze bardziej, bo ośmielił się wziąć udział w manifestacji w obronie… Achmeda Zakajewa. Cóż, nie wiedziałem, że to, co tak denerwuje Rosjan, drażni również ministra skarbu rządu Donalda Tuska! A że drażni i boli świadczy następujący fragment uzasadnienia wniosku Walnego Zgromadzenia o odwołanie Rdesińskiego:
-„ […] Uczestniczenie przez Prezesa Zarządu - Redaktora Naczelnego w manifestacji politycznej z jawnymi zewnętrznymi objawami politycznego charakteru manifestacji jest w ocenie Walnego Zgromadzenia naruszeniem zasad Kodeksu Etyki Zawodowej i stoi w sprzeczności z pełnioną przez Radio misją publiczną, ponieważ jest On jednoznacznie kojarzony z radiem publicznym. Takie działania naruszają również Kartę Etyki Mediów, w której za podstawowe zasady uznano między innymi: zasadę prawdy, obiektywizmu, uczciwości”.
Przypomnę tylko, że olbrzymia większość polskich polityków publicznie wypowiadała się, żeby Zakajewa wypuścić i udział w takiej manifestacji z całą pewnością nie jest ingerowaniem w politykę czy opowiadaniem się po stronie jakiejś partii, lecz opowiedzeniem się po stronie pewnych wartości. Jak widać nie dla ministra Grada.
Grzechów Rdesińskiego to nie koniec: „ […] narażał spółkę na utratę dobrego imienia i wiarygodności, co negatywnie wpłynęło na wizerunek Spółki." Jak? Jego nazwisko dalej widnieje w stopce tygodnika "Gazeta Polska", który mimo licznych procesów mu wytaczanych nadal ośmiela się krytykować rząd PO-PSL.
Zaiste, wszystko to są grzechy ciężkie. Podsumujmy. Rdesiński bronił Zakajewa, zaprosił do współpracy z lokalnym radiem znanego pisarza i znanego dziennikarza oraz nie wycofał swojego nazwiska ze stopki tygodnika, z którym związany jest od lat. To wystarczyło, żeby publicznie złożona przez Rafała Grupińskiego, wiceszefa Klubu Parlamentarnego PO, obietnica wyrzucenia Filipa Rdesińskiego ze stanowiska jeszcze w październiku zaczęła, dzięki ministrowi skarbu, nabierać realnych kształtów. Trzecia Rzeczpospolita ma się dobrze…
, a wywiad z kuzynem P. Jarosława Kaczyńskiego był "gwoździem"
i takiego człowieka jeszcze opluwacie,
zaiste polaczki moga mieć tylko palikota za przewodnika,
no i jeszce czekaja na bolszewika putina.