Pisarka pozwała producentów spektaklu w reżyserii Weroniki Szczawińskiej o naruszenie prawa do znaku towarowego "Jeżycjada”, praw autorskich i dóbr osobistych. Proces ruszył, ale bez udziału publiczności. Wniosek o wyłączenie jawności złożył pełnomocnik Małgorzaty Musierowicz, powołując się na ochronę ważnego interesu prywatnego pisarki.
W uzasadnieniu decyzji sędzia Hanna Ratajczak powołała na Konstytucję, która dopuszcza wyłączenie jawności rozprawy ze względu na moralność, bezpieczeństwo państwa i porządek publiczny oraz ze względu na ochronę życia prywatnego stron lub inny ważny interes prywatny.
Niewykluczone, że pozwani będą starali się zmienić decyzję sądu. - Ewentualnie wniesiemy o to, żeby za zamkniętymi drzwiami przeprowadzić jedynie część dowodów - mówi pełnomocnik Zamku, mecenas Marek Szczepański. Jeżeli to nie przekona sądu, jawne będzie dopiero ogłoszenie wyroku. - Wystawiając spektakl działaliśmy zgodnie z prawem. Uważamy, że utwór, który wystawiliśmy jest utworem inspirowanym, nie narusza ani praw autorskich ani dóbr osobistych pani Musierowicz - twierdzi mecenas Szczepański.
Dziś przed sądem zeznawał jeden ze świadków Małgorzaty Musierowicz. Pisarka nie pojawiła się na rozprawie. Jej pełnomocnik nie komentuje procesu. Kolejna rozprawa w lutym.
Spektakl ma formę rockowego koncertu i zdaniem twórców składa się z piosenek inspirowanych Jeżycjadą. Zdaniem pisarki: pasożytuje na renomie serii i tytułu.
Martyna Nicińska/mk/int
Jerzy Pawłowski z Puław.