Od początku prowadzi ona mocną kampanię reklamową: widać ją na bilbordach, na ulotkach. Cel jest oczywisty: pozyskać jak najwięcej pacjentów. Innymi słowy - przejąć ich od innych lekarzy. Budzi to spore emocje. Właśnie w tej sprawie trafił do nas e-mail z informacjami dotyczącymi nowej przychodni. Autorka pisze, że nowa przychodnia w godzinach pracy namawia urzędników starostwa do podpisania deklaracji. Zapewnia też w ulotkach, że pacjenci tej przychodni będą w pierwszej kolejności przyjmowani do szpitala, tzn. będą traktowani lepiej niż pacjenci korzystający z innych przychodni.
Czy spółki lekarzy rodzinnych mogą sobie wejść do starostwa i w godzinach pracy nagabywać urzędników? Kierownictwo takiej innej spółki powiedziało nam, że nawet nie byłoby tym zainteresowane, bo jego argumentem jest przez lata wyrobiona sobie marka i szacunek pacjentów. Jak poradzi sobie nowa przychodnia, mająca wyraźne wsparcie w powiatowych (i nie tylko) władzach samorządowych?
Rafał Regulski/tj/szym