NA ANTENIE: THE INVISIBLE MAN/QUEEN
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Szpital wysłał listy do zmarłych

Publikacja: 06.02.2012 g.16:12  Aktualizacja: 06.02.2012 g.17:33
Poznań
Skandal w szpitalu przy ulicy Przybyszewskiego w Poznaniu. Do rodzin ludzi, którzy kilka lat temu zmarli w tej placówce, trafiły ankiety, w których są między innymi pytania o to, jak się dzisiaj czują i czy na przykład udało im się wrócić do życia zawodowego.
Korytarz w szpitalu, łóżka - Archiwum Radia Poznań
/ Fot. (Archiwum Radia Poznań)

Problem w tym, że - jak wynika z informacji Radia Merkury - kilkanaście osób, nie tylko z Wielkopolski, do których wysłano listy, od kilku lat nie żyje. I zmarły właśnie w szpitalu przy ul. Przybyszewskiego.

Jak mogło do tego dojść? - Każdy z naszych pacjentów w chwili wypisu ma odpowiedni status. Piszemy na przykład, że został wypisany do domu, że przekazaliśmy go do innego szpitala albo, że niestety zmarł. W tym przypadku nie mamy nic na swoje usprawiedliwienie. Po prostu popełniono błąd - mówi naczelny lekarz szpitala przy ulicy Przybyszewskiego w Poznaniu Maciej Błaszyk.

- Wskutek niedopatrzenia osoby wysyłającej ankiety nastąpiła pomyłka, nie sprawdzono w systemie komputerowym statusu chorego, tylko sprawdzono listę pacjentów leczonych w szpitalu. To zdarzyło się u nas po raz pierwszy - tłumaczy dr Błaszyk.

Jak dowiedziało się Radio Merkury ankiety wysłała młoda lekarka, która zbiera materiał do pracy doktorskiej. Teraz prawdopodobnie straci pracę w szpitalu. Za zachowanie lekarki, rodziny zmarłych przepraszała dzisiaj dyrektor szpitala przy ulicy Przybyszewskiego Krystyna Mackiewicz.

http://radiopoznan.fm/n/
KOMENTARZE 14
Sławomir Smól 17.02.2012 godz. 19:00
Niewątpliwie, gdy pytamy kogoś jaki jest stan jego zdrowia, a pacjent niestety nie żyje, jest to sytuacja co najmniej niezręczna. Może nawet tragiczna. Tragiczna i dla rodziny i dla nas dlatego, że my, lekarze, niemalże codziennie stajemy w okolicznościach potencjalnej śmierci naszych pacjentów. „Badania statystyczne”, o których Państwo piszecie są pewnym elementem obiektywizacji metody leczenia – leczenia, które w wyniku takich badań, przy zastosowaniu naukowej metodologii doprowadza do poprawy jego jakości oraz oceny poszczególnych metod. Prawie 20 lat pracowałem w Szpitalu im. Święcickiego. W ostatnich latach mojej pracy został w Szpitalu stworzony system informatyczny (jak w wielu innych) służący zarówno prowadzeniu dokumentacji lekarskiej, rozliczeń z NFZ jak i w pewnym sensie badaniom naukowym. System ten jednak jak pamiętam (może się mylę) pozwalał tylko i wyłącznie na śledzenie stanu klinicznego pacjenta w ramach naszej kompetencji. Czyli – jeśli jestem lekarzem np. Oddziału Otolaryngologii – mam dostęp tylko do informacji w ramach tego Oddziału. Jeśli jednak pacjent po zabiegu (zabieg to nomenklatura medyczna – mówimy o bardzo poważnych operacjach w obrębie głowy i szyi) – zostaje przekazany na Oddział IOM – nie mam już dostępu do informacji na temat jego stanu zdrowia. Nikt z nas, lekarzy oddziałów klinicznych nie wie, czy dany pacjent z Oddziału IOM (mówię cały czas o systemie) został być może przewieziony do innego szpitala, czy też być może zmarł. Stąd być może (ale tylko jest to moje przypuszczenie) brak wiedzy doktorantki na ten temat. Z jednej strony – szczelny system informatyczny – z drugiej – tragiczna niezręczność lekarza. Proszę bardzo wziąć pod uwagę moje przypuszczenia i być może w Szpitalu Uniwersyteckim zmienić zasady pracy informatyków, którzy nie tylko tam dyktują nam, lekarzom, prowadzenie trybu pracy, a jednocześnie nie obwiniać najprawdopodobniej Bogu ducha winnej lekarki. Pozdrawiam serdecznie – Sławomir Smól
Roman 10.02.2012 godz. 12:43
Droga Ago , masz 100 procent racji, choć może to nie tylko ,żeby pokazać ,że się rządzi , może też żeby zapobiec kontroli. Często stosuje się taktykę : jestem taki prawy , żeby nikomu nie przyszło mnie sprawdzić.
anulka 07.02.2012 godz. 17:16
z tego co wiem to, ani dyrektor szpitala, ani lekarz, ani tym bardziej doktorant nie ma obowiązku znać na pamięć listy pacjentów, którzy im zeszli przez ostatnie naście lat. poza tym dziewczyna zbierała materiał do pracy doktorskiej, więc zwalnianie jej ze szpitala jest już głupotą nieprzeciętną. rozumiem żeby kogoś uśmierciła lub popełniła błąd w sztuce ale tu chodzi tylko o ankiety. zwykle najzwyklejsze ankiety, które adresaci mogą wywalić na śmietnik. robienie rabanu z tego powodu, ze ktoś mi przysłał kilka pytań o stan nieżyjącego już członka rodziny to dla mnie absurd. i proszę mi tu nie wjeżdżać za chwilę z tekstami, że co ja mogę o tym wiedzieć? ano wiem, bo raz na jakiś czas otrzymujemy ankiety na adres zmarłej babci. i co? i nikt z nas się nie żołądkuje z tego powodu, bo i po co?
FELIX 07.02.2012 godz. 15:03
Bardzo trafne uwagi o dyrektorce
hetman 07.02.2012 godz. 12:11
Dlugoletnie siedzenie za biurkiem odbiera rozum i logiczne myslenie. Przykladow mamy setki codziennie.
baran 07.02.2012 godz. 11:41
Lekarkę zwolnić, dyrektora wykastrować, szpital spalić a pod szpitalem postawić krzyż i urządzic miasteczko namiotowe "Dotkniętych"...Ludu opamietaj się!
Radek 07.02.2012 godz. 08:20
Wydaje mi się, że czytanie tekstu ze zrozumieniem to nadal problem dla sporej grupy osób. Zaworek: "nie wydaje mi się, żeby adresaci listów ... po paru latach mogli się poczuć aż tak bardzo dotknięci". Drogi Zaworku, nie czują się dotknięci, bo "Problem w tym, że kilkanaście osób, nie tylko z Wielkopolski, do których wysłano listy, od kilku lat nie żyje. I zmarły właśnie w szpitalu przy ul. Przybyszewskiego." Tak właśnie było z moją teściową, która zmarła podczas operacji w TYM WŁAŚNIE szpitalu, a po kilku latach dostała list, z pytaniem, jak się czuje. Chyba potraficie sobie wyobrazić, co czuła moja żona... Zachowanie tej lekarki świadczy o tym, że pacjenci są dla niej tylko "materiałem statystycznym" i do głowy jej nie przyszło, żeby sprawdzić, czy żyją, zwłaszcza, że źródła tej informacji miała dostępne na miejscu i od ręki.
Aga 06.02.2012 godz. 20:07
Zgadzam się, że zwolnienie lekarki za taki bład to zdecydowanie przesada. Czasem mam wrażenie, że takie reakcje mają na celu wykreowanie wizerunku dyrektora szpitala, jak osoby twardo zarządzającej zespołem, a nie są tak naprawdę przemyślaną decyzją dotyczącą adekwatnych do wykroczenia konsekwencji. Co najdziwniejsze, nie ma takiej gorliwości w przypadkach, kiedy narażone zostaje życie lub zdrowie pacjentów.
Egon 06.02.2012 godz. 19:10
Bez jaj - lekarka powinna zadziałać asertywnie i wysłać do wszystkich rodzin pismo z przeprosinami wytłumaczyć, że chodziło o DOBRO PACJENTA i PRZYSZŁOŚĆ MEDYCYNY i szlus.
marek 06.02.2012 godz. 17:38
Nie rozumiem problemu. Bardzo szczytna idea, To dobrze ze lekarze kontroluja zdrowie swoich pacjentow. To ze niestety pacjent nie zyje, jest oczywiscie wielka tragedia dla rodziny, ale przeciez nie wszystkich mozna uratowac.
Popieram inicjatywe szpitala.
stanislaw 06.02.2012 godz. 16:43
Zaden skandal. Bzdury. To normalne ze lekarze sprawdzaja po latach stan zdrowia leczonych przez siebie pacjentow,
zaworek 06.02.2012 godz. 16:23
Sprawa wydaje mi się wielce rozdmuchana. Z tego co usłyszałem z materiału w radiu, to nie wydaje mi się, żeby adresaci listów ... po paru latach mogli się poczuć aż tak bardzo dotknięci. Sprawa może nie wyszła najfortunniej, warto żeby zainteresowane osoby wyciągnęły z tego wnioski, ale się sądzę, żeby należało wyciągać aż tak wielkie konsekwencje. Naprawdę nie wielki o co taki wielki szum....
Jaku 06.02.2012 godz. 15:48
Jestem głęboko przekonany, że zwolnienie lekarki to zbyt ostra reakcja na taki przypadek.
Maciej 06.02.2012 godz. 15:41
Drodzy Państwo w imieniu swoim i innych pacjentów życzę lekarzom tylko takich błędów - bo nikomu nie szkodzą . A pracę powinna stracić dyrektor szpitala za to że z powodu "sprawy" za którą można po prostu przeprosić wywala kobietę z pracy. Proszę w przyszłości równie rygorystycznie podchodzi do lekarzy którzy są przyczyną czyjegoś kalectwa lub utraty życia . Nadgorliwość jest nie wskazana bo szkodzi bardziej niż te kilka listów one przynajmniej nie odebrały nikomu życia lub zdrowia.