Naukowcy z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu zbadali miejskie targowiska i ryneczki. Dzięki ich pracy możemy dowiedzieć się, które miejsca w najbliższym czasie mogą zniknąć z mapy miasta. Profesor Wiesław Ciechomski uważa, że pierwszym rynkiem, który w ciągu najbliższych lat zniknie z mapy Poznania jest "Targowisko Bema". Kupcy zajmują tam jedynie 30 procent powierzchni handlowej. Ubywa więc nie tylko klientów, ale i chętnych do sprzedawania swoich produktów.
Czy badania naukowców dają rynkom szanse na przetrwanie? Na szczęście tak, ale dla uratowania niektórych targowisk i rynków działania promocyjne będą niezbędne. Ile jest w Wielkopolsce takich miejsc, które kiedyś były targowiskami i... przestały nimi być? Które z targowisk w wielkopolskich miastach i w Poznaniu czeka likwidacja? Czy są jeszcze ryneczki, które wciąż świetnie sobie radzą?
Od kogo to zależy? Czy bardziej od klientów, czy jednak od samych kupców i sprzedawców z targowisk - od ich pomysłów na przyciągnięcie nowych i na zatrzymanie starych klientów? Dlaczego w Poznaniu nie udało się stworzyć tak żywych miejsc handlu - jak np. rynki w miastach zachodniej, a może raczej południowej Europy?
"Ktoś" powinien zmienić zasady handlowania i wprowadzić na rynki inne funkcje. Mówi się o tym od lat, ale raczej niewiele się w tej sprawie dzieje. Wydaje się, że wciąż więc najwięcej mogą zrobić sami kupcy. Nie da się ukryć, że do upadku poznańskich rynków i targowisk przyczyniły się ogromne markety i powstające jak grzyby po deszczu dyskonty. Mimo wszystko - zdaniem doktora Pawła Dobskiego, ekonomisty - najsilniejsze i najbardziej prężne rynki mają szanse przetrwania.
Z jednej strony mamy tradycję, a z drugiej strony - nie ma się co oszukiwać, o wyborach większości klientów decyduje kryterium najniższej ceny i bliskość miejsca, w którym można się zaopatrzyć. Stąd wybór dyskontów. Tym bardziej, że te w ostatnich latach w Polsce też bardzo zaczęły się zmieniać i bardzo przybliżać się do ludzi - są za każdym rogiem!
Które rynki są skazane na likwidację? Które przetrwają? Jakie zmiany są konieczne dla ratowania i ożywiania handlu na targowiskach? Czy jest jakakolwiek szansa, by zachęcić młodsze pokolenia do kupowania na straganach? Zapraszamy do dyskusji na antenie i w internecie.
Jestem ciekawy kiedy tak praca badawcza zniknie
a potem pojawi się tam gdzie istnieje zapotrzebowanie
na wszelakie dobra :Jak NAGRODY,RECENZJE,UŚCISKI DŁONI
PIENIĄDZE,SŁAWE I POMNIKI!
Tam i tak kupowali tylko biedacy tak jak w biedronkach. Jedna gangrena.
"A NA ZACHODZIE JEST FAJNIEee ,BOoo TAaam STRAGANYyy I TARGOWISKAaaa
to NORMALNYyyy HANDEeeL ,a TUuu LUDZIEee MAJĄ JAKIEŚ ALUZJEeee
i NIEKUPUuuJĄ PRZY STRAGANACH"
Moda "tak jak w filmie" niejednemu wyszła bokiem i przykładów nie
muszę powielać ... .Choćby takiego jakim było jeżdżenie
kabrioletami po polskich drogach .Stosunkowo jak na Polskie Warunki
sporo było tych pojazdów .A dziś ?.Składana budka jest żadkością na drodze...
którym powinno zależeć na ich utrzymaniu - na przyzwoitym poziomie.
Wyglądają jak wyglądają, gdyż kupcy nie mają pieniędzy, zarządca podobnie, władze miasta też jakoś od lat o nich zapomniały.
Duża część klientów także już się od nich odwróciła, a niektórzy wręcz oczekują np. zbudowania tam parkingów itp.
A mogłoby być inaczej gdyby władze miasta wypracowały i wdrożyły koncepcje ich rewitalizacji.
Wolą chwalić się Starym Browarem czy "Chlebakiem", ale pozostawienie targowisk samym sobie oznacza ich marginalizację i powolny upadek.
Powyższa konstatacja jest niestety aktualna od 20 lat.
Z ankietyzacji 700 Poznaniaków wynika, że codziennie (1,9%), co 2-3 dzień (6,5%). raz w tygodniu (18,9%), 2-3 razy w miesiącu (9,9%), raz w miesiącu lub rzadziej (21,7%) wcale (41,0%). Źródło: książka "Zachowania zakupowe i konsumpcyjne mieszkańców Poznania i Wielkopolski". To tak tylko gwoli wyjaśnienia nieporozumienia, że tylko 2% kupuje na rynkach miejskich. Nie zmienia to jednak faktu, że czasy świetności Łazarza, Bema, Różyca w Warszawie i wielu innych rynków minęły. Nie wiem tylko czy na pewno bezpowrotnie. Gdyby nasze konsumenckie dochody spadły o 2/3, a średnia pensja wynosiła 20 USD, jak już kiedyś było, to kto wie.
A wykluczyć się tego niestety nie da.
pisane są na tzw TU i TERAZ (pomijając tematy mówiące o historii)
A w temacie to JA nie będę się narażał i obawiał o swój los
zwłaszcza w okresie kampanii wyborczej i po ... ,z tego powodu
że "STRAGANIARZE" nie badają rynku ,nie prowadzą statystyk,
mimo że sami dostarczają statystycznych informacji tym którzy
decydują o ich losie ... .
Wielu ze mną zgodzi się że taplanie się w błocie i śniegu
,powodowanie syndromu przemarzniętych stóp i przesadne
uczulenie na portfel ,nie należą do przyjemnych rzeczy.
Dopisałbym jeszcze kilka osobistych kwestii a takich
że starania miejscowych zmierzają do tego że jako "łobuz"
jestem przegrany wobec każdego kretyna,idioty czy debila...
Rynki warzuwne w naszym mistach zmielniliy sie juz o 100% niz bylo to za komuny. Co prawda nie jest to Szwajcaria lub Holandia, ale na nasze warunki - jest OK. Tacy jak ty powoduja niechec do rynkow i tyle.
Dobrze ze takie rynki warzywno-owocowe sa i niech takie beda.
Poznanski zakupoholik
Przecież ja najlepiej gdybym był na bezrobociu, a moi klienci mają kupować banany, brzoskwinie, marchewkę wyprodukowaną w innych krajach - bo na pewno te produkty są lepsze i przecież musimy dbać o zatrudnienie i zyski w innych krajach. A co będą robić wspomniane wyżej służby i urzędy oraz kto będzie płacił podatki na ich utrzymanie ? A może ktoś widział tych kontrolerów w akcji na terenie marketu ?
Osobna sprawa to dziejąca się akcja pod tytułem ucywilizujmy nasze ryneczki i budujmy zadaszenia, wiaty, hale itp. Nikt tego nie konsultuje z zainteresowanymi, a cała akcja ma głównie dać profity z tytułu wydawania pieniędzy na te bajery.
Jak znikną wkrótce ostatnie ryneczki to będzie wreszcie taka sytuacja, że polski producent nie będzie miał gdzie sprzedać swojego towaru a konsumenci nie mając wyboru będą zmuszeni kupować obce towary w zagranicznych sieciach handlowych. I o to właśnie chodzi.
Wtedy "mądrzy" Polacy będą najszczęśliwsi bo będą żyli w kraju urządzonym przez innych.
pozdrawiam
Jednak jest to pewne zachowanie tradycji w dokonywaniu zakupów, zwłaszcza warzyw, owoców, ale nie tylko. Pamiętam jak z moja mamą z końcem lat 70-tych i w latach 80-tych wybierałem się w sobotę na Rynek Wildecki. Ten zapach i smak kiszonych ogórków lub kwaszonej kapusty wówczas kupionych na rynku- coś bezcennego ! Znam ludzi którzy wyprowadzili się na poznańskie osiedla mieszkaniowe lub na peryferie Poznania , ale i tak przyjeżdżają na zakupy warzywne na Rynek Wildecki. Jak w takiej sytuacji takie rynki mogłyby zniknąć. Może tak jak KINO WILDA, gdzie obecnie jest znany dyskont z logo popularnego stawonoga z czarnymi kropkami na czerwonych skrzydełkach. I pomimo inicjatywy przywrócenia nowego neonu przypominającego istnienie kina w tym miejscu, kino już tam chyba nie zawita.
Kto to robil te KIEPSKI i MARNE badania , ze tylko 2 % kupuje na rynkach miejskich
----
Te tak zwane badania , już dawno zostały ośmieszone , przez same .....media .
Media wedle "zapotrzebowania" albo jadą z "badaniami" albo jadą po "badaniach" !
Podawanie /publikowanie "badań" jako żywo przypomina scenę z kabaretu TEY - " A dla kogo ten wywiad ? A to bez kozyry powiem pińcset......"
lub PRZESADNIE!
Ostatni pomysł o treści STARY RYNEK DLA PAŃ O ŁADNYCH NOGACH
mówi jasno dbałości o RYNEK i KOMFORT dla WSZYSTKICH UŻYTKOWNIKÓW
tego ZABYTKOWEGO PLACU.
Więc (Przedmówca wyrwał mi kontekst że) KOMFORT W JAKICH
DOKONUJE SIĘ ZAKUPY jest PRORYTETEM dla WIELU POTENCJALNYCH
KLIENTÓW.
Cokolwiek w Polskim Kontynentalnym Klimacie dodatkowo MARZNIĘCIE
pod STRAGANAMI nie należy do komfortowych warunków
a potem kapanie i siorpanie nosem też nie należy do
efektownych rzeczy ,
(zwłaszcza że kobieta po pięćdziesiątce nie jest już smarkulą)
Więc najpiękniejszą wersją na Polskie warunki to HALE TARGOWE
Robie codziennie zakupy na pozanskim rynku lazarskim, na rynku jeżyckim. Ludzi zawsze pelno. To prawda ze ludzi młodych jest tylko ze 30%, ale sa i kupuja.
Będą kiedys (na 100%) tez kupowac jak im zdrowie podupadnie z powodu kiepskiego jedzenia z molochow. Rynki warzywne sa na calym swiecie – widac to po programach kulinarnych.
Na rynku można zakupic wszystkie swieże produkty - salata, kapusta, marchewka, jabłuszka, gruszki itp. w Molochu =- markecie nigdy takich nie mieli i nie bedza mieć. Szkoda tylko ze coraz wiecej kasy trzeba placic za wynajem stoisk – to się odbija na cenach produktow.
Krzychu
robiący zakupy na rynkach miejskich - wlasnie ide na rynek lazarski po zakupy.
To prawda ze ludzi młodych jest tylko ze 30%, ale sa i kupuja. Będą kiedys (na 100%) tez kupowac jak im zdrowie podupadnie z powodu kiepskiego jedzenia z molochow. Rynki warzywne sa na calym swiecie – widac to po programach kulinarnych.
Na rynku można zakupic wszystkie swieże produkty - salata, kapusta, marchewka, jabłuszka, gruszki itp. w Molochu =- markecie nigdy takich nie mieli i nie bedza mieć.
Krzychu wlasnie ide na rynek lazarski po zakupy
Mam na Wildzie blisko i w sumie prawie codziennie kupuję. Są świeże owoce i warzywa, zawsze można porozmawiać ze sprzedawcą który wie co sprzedaje. Nie wyobrażam sobie żeby miał zniknąć.
Młodych ludzi jest dużo - może we względu na bliskość Polibudy...