NA ANTENIE: SILENT RUNNING [LONG VERSION]/MIKE AND THE MECHANICS
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Depeche Mode "Spirit" - recenzja

Publikacja: 20.03.2017 g.08:50  Aktualizacja: 20.03.2017 g.13:55
Poznań
„Nie mogę jednak pozbyć się uczucia zażenowania..” - Jakub Kozłowski o nowej płycie zespołu DEPECHE MODE „SPIRIT”.
depeche mode spirit - Depeche Mode
/ Fot. Depeche Mode

Podchodziłem do tej płyty wielokrotnie. Kończyłem odsłuch i, wbrew sobie, zaczynałem album od początku. Pomimo silnej, powracającej chęci nie omijałem żadnego z do bólu przeciętnych utworów. Słuchałem głośno na słuchawkach, w samochodzie, na dobrym sprzęcie i na przeciętnym sprzęcie. W skupieniu i jako tło dla książki. Wszystko po to, aby nie potraktować nowego dzieła zespołu w sposób powierzchowny, niesprawiedliwy. Nie chciałem po prostu wydać pochopnej oceny. Teraz, po kilkunastu godzinach z płytą "Spirit" mogę w końcu o albumie zapomnieć. Nie zamierzam bowiem już do niego wracać. To co teraz napiszę, sprawia mi niekłamany ból, bo zawsze byłem fanem Depeche Mode: płyta "Spirit" jest wtórna, nudna, nagrana na kolanie i pozbawiona zapadających w pamięci pomysłów. Innymi słowy – najgorsza w dyskografii zespołu.

Przeciętność albumu przejawia się zresztą na wielu płaszczyznach. Nie chodzi tu wyłącznie o pseudo-nowoczesną i naiwno awangardową produkcję, chociaż z największą chęcią walnąłbym w pysk pyszałkowatego Jamesa Forda, który nie podjął nawet próby wydobycia czegoś z przeciętnych kompozycji Gore'a. Mógłbym nawet przeżyć klaustrofobiczne, syntetyczne i płaskie brzmienie albumu, bo mógł to być efekt zamierzony. Nie mogę jednak pozbyć się uczucia zażenowania, gdy czytam niektóre z tekstów Depeche Mode zawartych na najnowszej płycie. Najlepszym przykładem jest tu litania Gahana w utworze otwierającym album. Muzycy Depeche Mode, znani z celnych obserwacji otaczającej nas rzeczywistości i trafnych społecznych komentarzy (to jest ironia) zapewniają nas, że uzbrojeni w technologię podejmujemy złe decyzje, sami sobie kopiąc grób i zmierzając donikąd.

Jakby tego było mało, to tracimy jeszcze duszę i wracamy do mentalności jaskiniowca. Naprawdę? To znaczy, skąd wzięło się tak jednoznaczne stanowisko? Czym jest ono poparte? Co też się tak nie podoba Martinowi L. Gore'owi znanemu z tego, że napisał kiedyś znaczące wersy "Masz zaledwie piętnaście lat, i wyglądasz olśniewająco. Zaopiekuję się tobą, ktoś przecież musi zanim oni położą na tobie łapska"? Muzyczny poeta słynący z dwuznacznych, hedonistycznych, ocierających się o zawoalowaną erotykę tekstów zapragnął nagle stać się głosem sumienia umęczonych społecznie mas? Ale ja przecież nie po to sięgam po Depeche Mode. Gdyby kiedykolwiek przyszło mi do głowy szukanie politycznego ukojenia w dźwiękach muzyki, to bynajmniej nie Depeche Mode wylądowałoby w odtwarzaczu.

Martin L. Gore pyta ustami Gahana Where’s the revolution / Come on people / Your’re letting me down. Mnie z kolei zawodzi sam Gore, jeden z najinteligentniejszych i najbardziej uzdolnionych tekściarzy ostatniego ćwierćwiecza, który od dłuższego czasu nie może odnaleźć formy, do której zdołał już nas przyzwyczaić. Skąd się nagle wzięło przekonanie, że twórczość Depeche Mode powinna odejść od mrocznego mistycyzmu i głębokich, przepełnionych uczuciem i pożądaniem osobistych tekstów znanych, na przykład, z genialnej "Black Celebration" czy nie mniej udanej "Violator".

Kolejne moje pytanie do zespołu: gdzie się podziało beatlesowskie wyczucie melodii i klimatu tak wyraźne na wcześniejszych płytach, aż do "Sounds Of The Universe" włącznie? Kto uznał, że taki "Scum" ma w sobie cokolwiek godnego uwagi? Kto z kolei stwierdził, że "Eternal" nadaje się do umieszczenia na pełnoprawnym albumie studyjnym? Wzrasta we mnie irytacja więc zapytam jeszcze: co tu się w ogóle dzieje? Czemu utwór "The Worst Crime" nieudolnie cytuje fantastyczny, minimalistyczny motyw kompozycji "Breath" z równie udanego albumu "Exciter"? Dlaczego zespół znany ze swojego progresywnego podejścia do elektroniki zaczyna stosować recycling własnych pomysłów? I ponadto, z przyjemnością usłyszałbym wyjaśnienie, dlaczego zgodzono się na tak ewidentne ogołocenie z klimatu dwóch potencjalnych diamentów, czyli utworów "You Move" oraz "So Much Love".

Siedzę nad komputerem, po raz kolejny słucham płyty i umacniam się w przekonaniu, że następnej płyty Depeche Mode już pewnie nie kupię. I bynajmniej nie jest mi z tym dobrze. Gdzie się podział niepokojący zimny klimat albumu "Ultra" niemal organicznie zespolonego z pulsem miejskiego życia. Co się stało z elektryzującym, eklektycznym i przepełnionym beznadzieją hard-electro-bluesem znanym z "Songs Of Faith And Devotion". Gdzie są w końcu ocierające się o jawę narkotyczne wizje z "Excitera". Już "Delta Machine" wzbudzała niepokój, bo nie była to płyta udana, dopiero jednak "Spirit" spowodował, że na stałe obniżam swoje oczekiwania w stosunku do zespołu.

Przez wiele, wiele lat, gdy myślałem o Depeche Mode, przed oczami pojawiał się widok rozkładającego ręce, czekającego na symbolicznie ukrzyżowanie Dave'a Gahana wykonującego w trakcie trasy koncertowej "Devotional Tour" utwór "Condemnation". Z wizją tą o pierwszeństwo walczyła scena z Lynchowskiego w zamyśle teledysku do "Only When I Lose Myself" gdy obraz zatrzymuje się aby ukazać kobietę stojącą niemal pod dachującym cadillaciem, na chwilę przed nieuniknionym zderzeniem.

Obecnie po obejrzeniu video do "Where's The Revolution" nie mogę otrząsnąć się z widoku trzech starszych panów z przymocowanymi sztucznymi brodami udającymi, że są lokomotywą parową. Postawię moją kolekcję albumów Depeche Mode na to, że ten pociąg może już nie dojechać do kolejnej stacji. Ocena i tak zawyżona ze względu na stare dobre lata i te wszystkie magiczne chwile spędzone z Depeche Mode. 4/10

Jakub Kozłowski

http://radiopoznan.fm/n/CfIDzU
KOMENTARZE 65
TF 18.01.2018 godz. 19:22
Dzisiaj, po długiej przerwie odsłuchałem ponownie płytki. Jak za najlepszych lat.8/10
Michal76 24.12.2017 godz. 01:12
Spirit jest dla mnie powrotem do formy. To najlepszy album od czasu Ultry. Jako całość przekonuje mnie. Jedynie, co mi nie podchodzi, to wszechobecna polityka w tekstach. Chcę od niej zwiać...Wystarczy, że U2 się tą tematyką zajmuje. Zespół zajmujący się takimi sprawami, zawsze będzie tylko narzędziem w rękach manipulantów, politykierów, specjalistów od PR.
Ani trochę nie przekonali mnie panowie z DM do swoich politycznych poglądów. To jedyne, co mi się nie podoba na Spirit. Muzyka się broni. Producent J. Ford stanął na wysokości zadania i brzmienie jest ciekawe, konkretne. Utwory trwaą ile trwać powinnyI. I nie ma zbędnych udziwnień.
8/10
WM1973 19.10.2017 godz. 00:27
Gdyby te piosenki z nowych płyt zaśpiewał ktoś inny niż Gahan, a na płycie nie napisano DM, a np. BORING MODE, to chyba mało kto by się zachwycał nowymi płytami DM.... Jestem fanem od 1984 roku , ale dla mnie DM skończyli się na Violatorze, no od biedy na Ultrze..Nowe płyty do bani, wszystkie jak leci - może po 1-2-3 dobre utwory, ale też bez szału. Brakuje STRASZNIE kogoś w rodzaju Alana Wildera, kto potrafiłby zaaranżować coraz słabsze kompozycje Martina Gore... P.S. Posłuchajcie jak brzmiało demo "Enjoy the Silence"...co to znaczy potem ODPOWIEDNIA aranżacja!!!
WM1973 19.10.2017 godz. 00:21
Fanem DM jestem od czasu, gdy usłyszałem "Master and Servant" jako nowość :-) , czyli gdzieś od 1984 roku... Dla mnie szczytem osiągnięć zespołu jest oczywiście album Violator. Od drugiej płyty "A Broken Frame" widać duży rozwój, który trwał nieprzerwanie przez całe lata 80-te. Niestety po "Violatorze" było już tylko gorzej, a nie lepiej. Po jeszcze niezłej "Ultrze" fatalny, usypiający i NUDNY "Exciter", a potem jeszcze gorsze albumy...Straciłem do zera nadzieję, że DM jeszcze kiedykolwiek nagra dobry album. Z najnowszej płyty podoba mi się tylko Going Backwards...Gdyby nowe piosenki zaśpiewał ktoś inny niż Gahan, a na płycie nie byłoby napisane DM, tylko "
Stefan 07.10.2017 godz. 01:26
Im dluzej slucham plyty Spirit, tym bardziej mi sie podoba. Wyczuwam w niej więcej starego depeszowskiego klimatu niz na Delta Machine. Z pewnoscia nie jest to plyta zapelniona radiowymi hitami ale za to, jest bardziej gleboka. W tle głównych motywow zdarza sie slyszec dzwieki w swej metodzie przypominajace mi czasy Some Great Reward czy Black Celebration. Ogólnie chwilami mialem tez skojarzenia z Violator. Oczywiscie brzmienie i melodyka sa inne ale i czasy sie zmienily. Jak ktos jest osluchany, to nie jest to bariera nie do przebycia - z pewnoscia odkryje prawdziwy depeszowski klimat. Problem ktory dotyczy wielu odbiorcow jest taki, ze brakuje im "starego" dobrego DM, z ta niespozyta moca, energia itp. Fakt, ze mi tez tego brakuje gdyz choc w nowszych plytach mozna ja znalezc, to jednak nie w takich ilosciach jak w latach 80 czy 90. Jesli jednak odrzucimy swoje wlasne przyzwyczajenia i oczekiwania wzgledem ksztaltu kolejno pojawiajacych sie nowych plyt a otworzymy sie na nie i zaakceptujemy, ze zaszly zmiany, to mozemy poczuc sie niezwykle mile zaskoczeni, faktem, ze zespol nadal wydaje muzyke na dobrym poziomie. Ja jestem tym szczesliwcem, ktory z czystym sumieniem moze powiedziec, ze nie ma plyty DM, ktora mi sie nie podoba. Sa dla mnie lepsze lub gorsze plyty, ale kazda ma swoje miejsce w moim zyciu. Co ciekawe, przy poczatkowym sluchaniu kolejnych plyt (poczawszy od SOFAD) wstepnie przezywalem jakas masakre, ze katastrofa, ze to inna muzyka itp. ale jak posluchalem kolejne razy to odkrywalem nagle, ze to przeciez nie kto inny i jak najbardziej znany nam Depeche Mode. A tak naprawde SOFAD, to jedna z najlepszych plyt DM. Teraz zawsze jestem juz przygotowany na kolejne zaskoczenia i wstrzasy, dlatego ich nie doznaje -chyba nic juz mnie nie zdziwi :) Gdy po raz pierwszy uslyszalem "Where's The Revolution", to pomyslalem "Cos cienko jak na pierwszy singiel nowej plyty", ale teraz uważam ten utwor za naprawde dobry. Jesli chcemy poznac i docenic nowa i inna od naszych wyobrazen tworczosc, nalezy najpierw wyjsc z siebie i stanac obok, nastepnie z otwarta glowa (uszami) doglebnie wsluchac sie odpowiednia ilosc razy w temat. Dajmy sobie szanse. Mozemy nie pozalowac. Ja nie zaluje.
Slawek Burkusz 23.08.2017 godz. 21:46
Teź tak miałem jak autor recenzji ale koncert na SN sprawił, że na płytę spojrzałem łaskawszym okiem - do poziomu zakupu ,,de luxa". Przy czym dysk nr 2 to słabizna.
Taki ,,Cover Me" usłyszany na koncercie...
Tym co kładzie płyty DM z lat 2000 jest to, że jest to, że pośròd świetnych kompozycji są jakieś zwykle 2-3-4 utwory, które po prostu burzą odbiór. Kiedyś zespoły były ograniczane pojemnością winyla dlatego nie było tam miejsca na muzyczne pustosłowie. Na Delta Machine świetny ,,Secret To The End" sąsiaduje z takim np. ,,My Little Universe" po usłyszeniu, którego chce mi się zakończyć odsłuch. Otóż na ,,Spirit" jedynym takim pewniakiem do pominiecia jest ,,Eternal" i męczący, przeprodukowany ,,Where Is The Revolution". Ze e znacznie lepszej ,,Playing The Angel" pozbyłbym się co najmniej 3 byłby to kolejny naprawde znakomity album. Także z tym pastwieniem nad ,,Spirit" bym trochę przyhamował. Co do zawartości tekstowej, zważywszy na afiliacje obecnych włodarzy PR - to może się nie podobać. Ale przypominam, że ,,Everything Counts" także było mało zrozumiane - coś jakby Zenek M. zaczął śpiewać o nierównościach społecznych na świecie a teraz ta sama piosenka jest klasykiem DM
Przemysław101 15.05.2017 godz. 11:00
Depeche Mode nigdy nie było zespołem dla wszystkich zawsze nagrywali co chcieli a nie co oczekiwała publika. Dlatego są tacy wyjątkowi i niepowtarzalni. Spirit? Genialna! inne niż wszystkie pojawiające się na rynku badziewia. Od wpadania w ucho jest Zenon M. a nie Depeche Mode. PozDrawiaM.
Oskar De La La 06.05.2017 godz. 20:07
Czy któryś z was muzyczni analfabeci słyszał płytę Ulver "The Assassination of Julius Caesar"? Bardzo wątpię. Ci, którzy jadą po recenzencie jak po łysej kobyle (nota bene dziennikarz prog rockowego pisma Lizard nie jakiś tam przypadkowy łepek - widać czasopism branżowych też nie czytacie) zadał sobie trud wyszukania tej płyty? Nikt, kto słyszał album Ulver wydany w tym samym czasie co DM nie powiedziałby, że płyta Depeche Mode jest dobra. Wystarczy oba albumy porównać.
Huron 05.05.2017 godz. 15:58
Nazwa Metallica sie odmienia Panie Krzysztofie. Czyli, "kogo, czego" to "Metalliki". Polska jezyk trudna jezyk. Nawet jak word poprawi błędy ortograficzne
Krzysztof 007 26.04.2017 godz. 14:15
Może zacznę tak - gdzieś nie tak dawno przeczytałem archiwalny wywiad z Robertem del Naja, w którym on sam wypowiedział dobre zdanie: Ileż razy można grac Karmacomę? Do zrzygania? Boi fani tak chcą? ...

Od razu mi się to przypomniało po przeczytaniu powyższej recenzji. Nie dostaniesz Pan kolejnego Violatora Panie recenzencie.

Czy już wszyscy, którzy mają klawiaturę i monitor w domu mają mówić co kto ma grać, zamiast po prostu słuchać? Znawcy, wybrańcy, zbawiciele...Nowy album Depeche Mode nie jest zły, wprowadza kolejna ścieżkę w brzmieniu. Owszem, nie jest to poziom SOFAD, Violatora, Black celebration....

Panu recenzentopwi polecam wy....ć ostatnie płyty Metallci, Iron Maiden, AC/DC i nyych tych Wielkich, bo przecież nie są one warte słuchania!! Nie wracać do nich!! Zakopać, zglebić, odmawiać publicznie słuchania i wszem oznajmić że jestem obrażony, bo jak oni mogli nie nagrać albumu dla mnie!!

Beznadziejna recenzja.
ziuta 22.04.2017 godz. 19:46
Jak tak czytam opinie oburzonych ta recenzją fanów DM, to zastanawam się ilu kupilo plytę, a ilu na lewo, ściagnęlo nagrania z sieci?
Artur 22.04.2017 godz. 18:10
Ja urodziłem się w 1984. Kiedy czytam, ze ktoś jest fanem DM od tego roku (Jacek Bylica) to czuję więź, ale jednocześnie zastanawiam się czy opinii nie napisał mój wujek. Grupa powstała w 1980, zanim muzyka dotarła do peerelowskiej Polski musiało minąć trochę czasu, czasu który wtedy za...biście wolno płynął. Nie chcę polemizować ze "starszymi", jeśli w 1984 słuchali DM, to swoje przeszli. Dla nich Depesze to musiały być drzwi do normalności. I dobrze. Ale to również drzwi do młodości. Tych sentymentów nie pokona nawet najgorsza płyta DM, czy jakiegokolwiek innego zespołu. Nie odmawiajmy jednak z tego powodu, prawa do własnego zdania recenzentowi.
Jacek Bylica 15.04.2017 godz. 21:15
Pan Kozłowski mija się z prawdą. Płyta jest dobra i ciekawa, a mogłaby być jeszcze lepsza, gdyby nie kawałki "Worst crime" oraz "Eternal", które tą płytę ciągną w dół. Im dłużej tej płyty się słucha tym sprawia lepsze wrażenie!. Dla mnie Depesze rozwijają się cały czas czego życzę też Panu Kozłowskiemu, który utknął gdzieś na SOFAD. Piszę to jako fan DM od roku 1984 !
zaba 04.04.2017 godz. 21:27
Współczuję wszystkim tym, którzy idą na koncert DM TYLKO po to, by posłuchać muzyki... na prawdę
Wesoł 02.04.2017 godz. 18:21
Mógłbym się podpisać pod każdym słowem.
Mikołaj(nie święty) 02.04.2017 godz. 18:18
Żadna recenzja nie jest obiektywna. To subiektywne spojrzenie na mniej, lub bardziej znany materiał, popularnych/znanych/debiutujących twórców. Ważne, żeby w całym tym szajsie, które nazywa się, opinią, poglądem, oceną czy też krytyką - kierować się wyłącznie własnymi odczuciami i nie ulegać presji np. zagorzałych fanów, lub co gorsza firm fonograficznych/wytwórni/producentów (co niestety, w polskich warunkach, zdarza się bardzo często). Nie pisać, wbrew sobie, że g... owinięte w złotko, to sztaba złota, a prawdziwy diament to tylko cyrkonia. Nie sprzedawać artystów za parę miedziaków, i nie dać się kupić za kilka złotych - to powinien być kodeks recenzenta. I dlatego, nie tylko ze względu na pióro, ta recenzja mi odpowiada, choć może nie do końca się z nią zgadzam. Pamiętam krytyczną recenzję T. Raczka na temat "Kac Wawa", w której naprawdę nędzny, g...ny film, porównał do "nowotworu złośliwego", co skończyło się nagonką i procesem. Nie twierdzę oczywiście, że omawianą tutaj płytę DM można porównać z filmem Łukasza Karwowskiego, bo z tym "dziełem" trudno cokolwiek porównać. Chodzi o to, że Raczek udowodnił, że aby recenzja była uczciwa, musi być subiektywna. I nie ważne jak wielu ma fanów przywołany "Kac Wawa". I recenzja Jakuba K. taka właśnie jest. A jeśli ktoś ma inne zdanie..... tyle portali społecznościowych, tyle blogów ... a pisać każdy może ... co komu w duszy zagra ... tak jak śpiewać.
Damiano 25.03.2017 godz. 19:19
Ja powiem tak: oczywiście w odniesieniu do całości dokonań zespołu, "Spirit" nie będzie drugim kamieniem milowym w karierze. Ale czy jest to bezwzględnie zła płyta?? W moim odczuciu to jedna z lepszych , jakie DM nagrali po 2000r (w tym przedziale czasowym, dla mnie pierwsze miejsce zajmuje Playing the angel). "Spirit" wciąga mnie bardziej niż np. Delta Machine. Tak więc nie miażdżyłbym tegoż albumu tak bezwględnie.
zug 25.03.2017 godz. 18:10
bym zapomniał - to samo ULTRA, która z rdzeniem DM nie ma wiele wspólnego a wszyscy się zachwycają
zug 25.03.2017 godz. 18:09
SPIRIT to dość specyficzna płyta na pewno, może się podobać albo nie. Ale nadal DM jest inne - nikt tak nie gra.
Zresztą - i tak SOFAD jest najmniej depeszowską płytą w historii a jakoś rynek (i fani) ją uwielbił!
Fan DM 25.03.2017 godz. 08:14
Hahaha ten gościu Kozłowski to lepiej niech recenzuje płyty disco polo
Music Fan 25.03.2017 godz. 00:45
Może nie najgorsza, zresztą tej "naj..." zawsze są umowne. Jak w skoku w dal ktoś skoczy najdalej, co zmierzono, to jest "naj". DM chyba stracili pomysły, niestety. Jak się wsłuchać w pierwszy singiel "Where...", rzeczywiście słychać zlepek efektów z poprzednich hitów, albumów. I ta ogromna promocja, nawiasem mówiąc obejmująca także paru znanych prezenterów, którzy robią dobrą minę do złej gry. Ale pecunia non olet... Dobrego towaru nie trzeba mocno promować, sam się sprzeda i zareklamuje. Tu jest wielki rozpęd i gra na fanów, którzy kupią w ciemno. A później będzie duża przecena... Dałbym Depeszom zestaw instrumentów, na jakich nagrywali pierwszy, drugi album. Może ten "prymitywizm" lub "powrót do korzeni" lepiej by im zrobił. Przy okazji odradzam koncert na Stadionie Narodowym - akustyka jest tragiczna! Poczytajcie głosy po występie AC/DC. Byłem tam i więcej na żaden koncert na SN nie pójdę. To piękny obiekt, ale nie na koncerty.
Darek 24.03.2017 godz. 18:44
Zgadzam się, to najgorsza płyta DM . Nie chodzi już nawet o to tylko o to ,że muzycznie się męczę kiedy słucham tego. Tych dźwięków, tej maniery w głosie Dave"a . Po co się męczyć jak jest tyle nowej i starej fajnej muzyki na świecie .A DM posłucham sobie starszych płyt.
Piotr Manol 24.03.2017 godz. 16:28
Ale państwowe pieniążki dla synka za pisanie takiego bełkotu zawsze się znajdą, prawda panie Arku?
Roman Kujawa 24.03.2017 godz. 14:05
O rany ;-( Znou słyszę, że to nie Black celebration, Violator, czy Music for the masses... Kocham powyższe płyty, ale ONE JUŻ SĄ! Ja chcę czegoś nowego a nie remasteringu poprzednich płyt.
Spirit jest najgenialniejszą płytą od wielu, wielu lat!.
marcin wesołowski 24.03.2017 godz. 07:21
Niestety synowie poprzednich szefów "tej rozgłośni" NIE MIELI NIC DO POWIEDZENIA W sprawie DM wiec nie pisali nawet "głupot". Może dla równowagi PANIE ANNNA pan coś napisze o DM -czekamy na słowa prawdy .....bo dosyć głupot
Anna Kiejkut 23.03.2017 godz. 23:06
Czy pan Jakub to syn pana Arka, szefa tej rozgłośni? No.... to kto mu zabroni głupoty pisać.
glen 23.03.2017 godz. 11:08
obiektywna recenzja? a co to jest?
Nata 23.03.2017 godz. 09:55
Dobra, obiektywna recenzja.
jerzy 23.03.2017 godz. 08:41
Mała poprawka: te pozostałe utwory nie są "bardzo nudne", one po prostu nie dorównują temu cudownemu pierwszemu...
jerzy 23.03.2017 godz. 08:15
1. utwór jest fantastyczny, a reszta kompozycji, niestety bardzo nudna.
jerzy 23.03.2017 godz. 08:11
Po przeczytaniu recenzji i wysłuchaniu 1. utworu pomyślałem, że Jakub Kozłowski zwariował
Marcin 23.03.2017 godz. 07:32
Frank Zappa powiedział, że pisać o muzyce to jak tańczyć o architekturze...
mart 22.03.2017 godz. 19:08
chciałem od siebie dodać tylko że słychać, że Martin przy tej płycie chyba linie papilarne na palcach starł od pokręteł na modularach. Niesamowite brzmienia!
Tak 22.03.2017 godz. 10:28
ciężko ocenić czy płyta mocna czy słaba - na pewno ma klimat i wciąga. Za to samo lubię A Broken Frame i Black Celebration - za klimat i spójność, bo na pewno nie za petardy i wielkie "depeszowskie brzmienie". Jestem na TAK
Tomcio Pe 22.03.2017 godz. 10:03
I ja, niestety zgadzam się autorem recenzji. Słucham DM od MftM i też twierdzę, że Spirit jest najgorszą płytą w ich bogatym dorobku - nie twierdzę, że jest tragiczna, ale mając jakiś punkt odniesienia w postaci choćby Violatora - można tez tak stwierdzić. Spójrzcie Państwo obiektywnie. Ja to wszystko rozumiem. Te czekanie na płytę i koncerty (sam kupiłem bilety na Nos Alive i oczywiście jadę). Codziennie DM - w samochodzie, w pracy i w domu, ale Spirit po wielu próbach odstawiam na półkę. Niech Wam będzie, że nie zrozumiałem tej muzyki. Dla mnie jest po prostu słaba. Przepraszam, że tak piszę ale tak jest.
DM-ortodoks od 1987 22.03.2017 godz. 08:24
pamiętam dawno temu gdy usłyszałem pierwsze dźwięki I Feel You - ja pierniczę przecież to nie DM, oni tak nie grają.....i co? I nic - teraz mamy SPIRITA i nadal się chłopakami zachwycam
Kam 21.03.2017 godz. 21:55
Nigdy nie lubiłam DM. Exiter, Delta, teraz Spirit... Nigdy nie byłam fanka ani znawczynia twórczości DM. Od kilku dni wsłuchuje się w każdą jedna płytę pi kolei bowiem mąż wielki fan. Hmmm... Autor recenzji coś papierniczym. Od pierwszej do ostatniej płyty DM są spójni. Zarówno w muzyce jak i tekstach. Ostatnio czytałam recenzje , że Spirit to kopia Delty. Ze polityczne teksty. Ze antyradiowa. Teraz wywód jak odpychająca. I za to polubilam DM, lepiej zakochałam się! za spójność w swej twórczości. Lżejsze i mocniejsze brzmienia. Mniej elektroniki i więcej. I co dziwne, jedni recenzenci zarzucają zbyt mała ilość elektroniki, drudzy że zbyt wiele. Jedni że za cienko spiewabGahan a drudzy że przypomina 20latka. Dla mnie genialna płyta. Mogę jej słuchać na okrągło, ale na półce mam kolejnych ich 10 płyt do pokochania.
Majkkel 21.03.2017 godz. 21:38
Jako 47-latek, wychowany na DM, ortodoksyjny fan od 14 roku życia (czyli od Some Great Reward), który zdarł Black Celebration na winylu Tonpressu a dziś ma wszystko DM w kilku wydaniach i wersjach, muszę z przykrością zgodzić się z recenzją autora, w tym jego oceną tak wychwalanego Scum. To bardzo słaba płyta, nudna, płytka i pełna pretensjonalnych, pseudopoetyckich tekstów. Odkładam na półkę i nie wracam - jest tyle wspaniałej muzyki DM, że można Spirit pominąć. Dodam jeszcze, że o ile płyta jest kiepska, to remixy na deluxe uważam za skandal - naprawdę szkoda na to nośnika. Kupowałem płyty DM przed przesłuchaniem, ale ta era się skończyła. No i pierwszy raz nie pójdę na koncert, bo mnie ten materiał live kompletnie nie interesuje. Nie ma co dorabiać ideologii, żeby samemu wmówić sobie, że to jest to. Niestety nie jest... a szkoda.
Sedesowa 21.03.2017 godz. 20:50
Depeche Mode skonczylo sie na Kill'em all
filipdm 21.03.2017 godz. 20:37
Świetny album. Bardzo spójny,mroczny. Spirita należy traktować jako zwartą całość. Wciąga od pierwszego aż do ostatniego utworu. "Spirit" przeniknął mnie dogłębnie. Ciary na plecach. Kto jeszcze nie słyszał Spirita niech nie zważa na ten "artykuł" bo wiele wspaniałej muzyki może go ominąć.

ps."Breath" - nie ma takiego utworu na albumie Exciter.
spirit DM THE BEST 21.03.2017 godz. 18:20
panie Kozlowski za pare lat będziesz pan chwalil spirita porownujac go violatora,a teraz wyraźnie nie nadążasz pan za genialnym albumem SPIRIT .tyle w temacie. (jeden po swietnym dowcipie, inteligentnym, smieje się od razu inny za 10-20 min jak go zrozumie)
Michał 21.03.2017 godz. 17:20
Dla mnie np kompletnie nie leżą albumy Sounds.. i Delta... poza perełką Heaven. Natomiast Spirit do mnie przemawia. Autor recenzji wypomina, że zespół sam siebie kopiuje a jednocześnie ckni do starszych płyt i teledysków - no to jak w końcu? Spirit jest świeży, wprowadza nowe brzmienia i spojrzenia. Jakoś mnie teksty w DM nigdy nie pociągały - skupiałem się na ogólnych wrażeniach i klimacie. Spirit u mnie takie dobre wrażenia pozostawia.
tom 21.03.2017 godz. 17:05
co za idiota pisal ten artykuł
Dmaniadm 21.03.2017 godz. 16:39
Nie czytam rezenzji a jak juz przeczytalam to mnie
mdli... scrum to jeden z lepszych utworow na plycie.
Mnie pierwsze przesluchanie zachwycilo jak nigdy, bo szykowalam sie na kilka odsluchow zanim zatrybią koła uwielbienia. Po co wracać do starych płyt i porownywac- inne czasy, inni oni, inni my. Nie szkoda czasu na takie dyrdymały....
Pozdrawiam autora i trzymam kciuki za kolejne odsluchy✌
ade 21.03.2017 godz. 16:13
Mam wrażenie, że recenzję pisał 40 metal, któremu 25 lat temu dziewczynę poderwał depesz i teraz się mści :)))))) Moim zdaniem Spirit jest bardzo dobrym albumem, na którym jest sporo fajnych kawałków. Najbardziej rozbawiło mnie zdanie: "Kto uznał, że taki "Scum" ma w sobie cokolwiek godnego uwagi?" Trudno polemizować z takim dyletanckim podejściem do tak fajnego kawałka.
jurek 21.03.2017 godz. 14:30
podpisuję się pod wszystkimi opiniami na tak. Płyta dość ciężka ale naprawdę przy niej się odpływa. To płyta na samotną noc w szczerych ciemnościach. I ta mnogość surowych dźwięków - miód. Pozdro dla wszystkich.
banned85 21.03.2017 godz. 13:41
absolutnie zgadzam się z recenzją... niestety.
lol 77 21.03.2017 godz. 13:36
Czasy się zmieniają.Gość miał miał oczekiwania chciał lecz się rozminął z rzeczywistością.Bardzo udana płyta dojrzałych wyjadaczy.Dla mnie zespół się rozwija nie powiela starych patentów.Brawo
Czarny 21.03.2017 godz. 12:50
Pierdoły Pierdoły... Płyta najlepsza od Sofa...:)
morfeusz 21.03.2017 godz. 12:37
Pełna zgoda z autorem. Ten spiryt to nieporozumienie. DM to AW.
DMjacek 21.03.2017 godz. 11:05
Z pewnością częsci fanów się w/w opinia nie spodobała. Podobnie jest z najnowszą płytą. Części z nas nie przypadła do serca.
Osobiście, poza kilkoma wyjątkami, na Spirit nie odnajduję nic co by mnie poruszyło. A "kilka" to zbyt malo, aby do tej płyty podchodzić z entuzjazmem.
Wolałbym nie czytać powyższych opinii na temat mojego ukochanego DM, ale w tym przypadku trudno się nie zgodzić.
cololo 21.03.2017 godz. 11:01
Bardzo obiektywna ocena. Brawo Panie Jakubie.
zibi40 21.03.2017 godz. 09:54
jako niebrzuchaty 40-latek potwierdzam, że ta płyta jest świetna. Mam podobne ciarki jak przy porządnym seksie. Chyba dobrze zrozumiałem dawno temu o co w DM chodzi.
Ja 21.03.2017 godz. 09:53
Tak głupiej recenzji nie czytałem dawno. Nawet mi się nie chce polemizować.
Kaja805 21.03.2017 godz. 09:19
Niestety ale w większości podzielam opinię autora. Najnowszy album to dla mnie płyta dwóch utworów a reszta to wypełniacze.
little21 21.03.2017 godz. 08:56
"Gdyby kiedykolwiek przyszło mi do głowy szukanie politycznego ukojenia w dźwiękach muzyki, to bynajmniej nie Depeche Mode wylądowałoby w odtwarzaczu." - To nie miało być żadne ukojenie - wręcz przeciwnie. Nic pan z tego nie rozumie. Słuchając tej wspaniałej "Black Celebration" nie usłyszał pan chyba "New Dress", a z wcześniejszych utworów zna pan tylko "Just Can't Get Enough"; polityka pojawiała się już wiele razy na ich albumach - świeci pan ignorancją. "Breathe" a nie "Breath" (poza tym w całym artykule brakuje masy przecinków, które dobrze byliby w stanie postawić gimnazjaliści). Dziennikarskie dno dna. Gustu muzycznego nie ma pan za grosz. Cieszę się, że Depeche Mode wydali taki album - kto ma ich słuchać, ten będzie ich słuchał, a ten, kto się zatrzymał na poziomie "Enjoy The Silence" nie będzie w stanie zrozumieć tego, że świat nie stoi w miejscu i Depeche Mode nie nagrają albumu "Violator 2" tylko dlatego, że jakaś grupka brzuchatych czterdziestolatków inaczej nie będzie chciała ich słuchać. (Doprawdy, jeśli nie kupi pan kolejnej płyty zapewne pójdą z torbami).
Depesz 21.03.2017 godz. 04:59
Już nigdy nie usłyszysz muzyki DEPECHE w sposób jaki słyszałeś ją kiedyś ! Za stary jesteś ! Serek homogenizowany też już smakuje inaczej .Gdyby ta płyta ukazała się przed Violator nucil byś ją do dziś .
Sebastian 21.03.2017 godz. 01:20
Panie Jakubie proszę posłuchać albumu Depeche Mode "Construction Time Again" Widać że nie słyszał Pan tej płyty. Oczywistym jest że Martin Gore nie piszę o emocjach istot mieszkających na księżycu tylko o ludziach żyjących w społeczeństwie. Materiał może się nie podobać, ale bądźmy uczciwi. Depeche Mode porusza tematykę społeczną w swoich tekstach.
Stripped 20.03.2017 godz. 23:40
Jeśli autor pisze takie słowa pod adresem perełki tej płyty czyli utworze Scum, to nie mamy o czym rozmawiać. Współczuję...
tomek 20.03.2017 godz. 22:26
Robert 20.03.2017 godz. 22:22

Niestety, ale z bólem serca muszę przyznać, ze zgadzam się w 100% z recenzentem. Słuchałem DM już w podstawówce, w RMR Tomka B. NIgdy nie zapomnę tych wrażeń. To, co współczesne DM prezentuje odpowiada duchowi czasu. Uniform.

Uniform? Naprawdę? to porównaj SPIRIT do czegokolwiek innego na rynku muzycznym.
nieżyt 20.03.2017 godz. 22:23
(............) Skąd się nagle wzięło przekonanie, że twórczość Depeche Mode powinna odejść od mrocznego mistycyzmu i głębokich, przepełnionych uczuciem i pożądaniem osobistych tekstów znanych, na przykład, z genialnej "Black Celebration" czy nie mniej udanej "Violator" (..........)

stąd że na szczęście to MG jest autorem tekstów a nie Pan Jakub Kozłowski
Robert 20.03.2017 godz. 22:22
Niestety, ale z bólem serca muszę przyznać, ze zgadzam się w 100% z recenzentem. Słuchałem DM już w podstawówce, w RMR Tomka B. NIgdy nie zapomnę tych wrażeń. To, co współczesne DM prezentuje odpowiada duchowi czasu. Uniform.
tomek 20.03.2017 godz. 22:18
ta recenzja jest do bani. dlaczego? bo autor chce dyktować zespołowi jak ma grać, o czym śpiewać, jakie aranżacje, jakie sracje.....co jeszcze? Alan nie wracaj - jest dobrze. Pozdro dla wszystkich wielbicieli. SPIRIT rules
michał 20.03.2017 godz. 21:05
jestem depechem od 8 roku życia. w pełni zgoda z artykułem. chciałoby się napisać where's Alan Wilder. warto sobie poczytać kto z przeciętnych wersji demonstracyjnych MG robił arcydzieła muzyczne, oczywiście wraz z producentami. a teraz widać tylko szkielety a nie ma obudowy.
Robin 20.03.2017 godz. 20:30
Coz ? Nadal sluchaj swojej muzyki . Natomiast ja stwierdzam jednoznacznie . Depeche Mode po raz kolejny stworzylo genialna plyte , ktora jak zawsze w historii zespolu nie dociera do wszystkich ;;;;; .....Sens jestv ukryty baaaardzo gleboko ,a odsuchiwanie w roznych wersiach dzwiekowych tworzy z ciebie FANA ,ktory nigdy nim nie byl.....