"Autorem jest mieszkaniec domu opieki w Holandii ukrywający się pod pseudonimem Hendrik Groen. Oczywiście czytając o holenderskim „domu starców" szukamy informacji o eutanazji i wszystkich okropnościach związanych ze starzejącym się społeczeństwem na Zachodzie. Odnajdujemy pochwałę prostego życia, w którym nie brakuje nietrzymania moczu i rwy kulszowej. Życie Hendrika jest życiem spełnionym. Nie dlatego, że w Amsterdamie staruszkowie żyje w przepychu, ale dlatego, że bierze życie takim jakim jest.
Hendrik ma 85 lat i należy do klubu StaŻy (starzy, ale jeszcze żywi). Spędza czas z przyjaciółmi w wolnych chwilach pisząc dziennik. Hendrik nie studiuje instrukcji życia. Po prostu żyje. Narzeka na holenderski system opieki, który przypomina wakacje „all inclusive" i rozleniwia, ale czy można sobie wyobrazić system opieki nad seniorami wolny od problemów?
Hendrik to dziadek, którego każdy z nas chciałby mieć. Ma dystans do swoich chorób, jest opiekuńczy i przyjacielski, posiada nienaganne maniery, interesuje się światem. Światem jest dla niego pierwsza strona gazety, jak i rozmowa przyjaciół oblegających ławkę do której musi się doczłapać. Takiego dziadka chcielibyśmy mieć i takim dziadkiem chwielibyśmy być.